niedziela, 26 lipca 2015

Złoto dla zuchwałych. Francuzi triumfują w Rio! (cz. 2)

Niewiele brakowało, a w półfinale Francuzów pokonaliby Polacy. Doskonała gra Antonina Rouziera i intuicja Earvina Ngapetha sprawiły, że Les Bleus ograli biało-czerwonych i awansowali do ścisłego finału. W nim bez większych problemów pokonali reprezentację Serbii i tym samym zdobyli pierwsze w historii złoto Ligi Światowej.




Francuzi pod wodzą Rouziera pokonują Polskę


Pod wodzą Laurenta Tillie Francuzi rozegrali z Polską cztery spotkania – dwa podczas Ligi Światowej 2013, jedno na Mistrzostwach Europy 2013 i jedno na Mistrzostwach Świata 2014. W trzech meczach padł wynik korzystny dla Francji. W piątym starciu Polski z Francją po raz kolejny lepszy okazał się Team Yavbou, który potrzebował pięciu setów, aby rozprawić się z biało-czerwonymi. Jednocześnie można pokusić się o stwierdzenie, że był to mecz z podtekstami – jak wszyscy wiemy, kadrę Polski prowadzą Stéphane Antiga i Philippe Blain, a więc były kapitan Les Bleus i ex-trener „Trójkolorowych”. 

W tym starciu Francuzi mieli przewagę liczebną. Czyżby to była tajemnica ich zwycięstwa? ;)

fot. fivb.org


„Trójkolorowi” nie rozpoczęli tego meczu zbyt dobrze i pozwolili Polakom szybko objąć prowadzenie 1:4. Na szczęście Les Bleus równie szybko zebrali się do kupy i ruszyli do ataku. Grali mądrze w obronie i wyprowadzali znakomite kontry. Początkowo grę Francuzów ciągnął Antonin Rouzier, a przed drugą przerwą techniczną piąty bieg wrzucił Ngapeth. To dzięki tej dwójce Les Bleus objęli prowadzenie 20:17 i wydawało się, że nic złego w tym secie się nie zdarzy. Niestety, po próbie bloku Kévin Tillie upadł tak niefortunnie, że doznał kontuzji kolana, która wykluczyła go z dalszej gry. Dodatkowo dwukrotnie Rouzier poprosił o wideoweryfikację swoich akcji i  dwukrotnie się pomylił, przez co biało-czerwoni zredukowali straty do jednego punktu. Na szczęście Anto nie zawodził w ataku (łącznie w tej partii zdobył 9 pkt) i w pierwszym secie lepsi byli Francuzi. Podopieczni Laurenta Tillie w drugim secie grali odważniej, nadal w ataku dzielili i rządzili Earvin Ngapeth i Antonin Rouzier. Po asie Benjamina Toniuttiego Les Bleus prowadzili 19:14, lecz wystarczyło kilka błędów, żeby ich przewaga zmalała do dwóch „oczek”. Ostatecznie ten set również padł łupem Francuzów. 

fot. fivb.org


Niestety, coś w grze „Trójkolorowych” wyraźnie się zacięło. Zdecydowanie słabiej grali w ataku – Rouzier nie był już tak skuteczny jak w poprzednich dwóch partiach, a co gorsza Ngapeth raz po raz bił w blok mistrzów świata, którzy tym razem wyraźnie dominowali i zasłużenie zwyciężyli w trzecim secie 19:25. W kolejnej odsłonie sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Nico Maréchal i to na nim (oraz na Ngapethcie) spoczął ciężar gry w ataku Les Bleus. Obaj przyjmujący łącznie zdobyli 11 pkt dla Francji, ale przy 12 błędach własnych (przy zaledwie 5 pomyłkach rywali) trudno było Francuzom pokonać Polaków. O awansie do finału przesądził tie-break. Początkowo najkrótszy z setów był zacięty, ale przy zmianie stron to Francuzi prowadzili 8:6, głównie dzięki wspaniałej postawie Earvina Ngapetha. Dwa kapitalne bloki z rzędu Francka Lafitte i błąd Kurka, który przekroczył linię środkową sprawiły, że Team Yavbou miał już trzy „oczka” zapasu (13:10). Polacy zredukowali straty (13:12), ale to podopieczni trenera Tillie mieli match-balla (swoją drogą, nie chcę wiedzieć, co czuł Maréchal, który szedł w pole zagrywki w takim momencie). Mistrzowie świata zablokowali Ngapetha i wyrównali (14:14). Chwilę później piłkę ponownie dostał Ngapeth i tym razem zakończył atak sukcesem. Michał Kubiak odpowiedział równie udaną akcją. Na szczęście wbrew opinii wielu dziennikarzy i kibiców w końcówce nie pomylił się Antonin Rouzier, który zdobył szesnasty punkt dla Les Bleus. Bohaterem Francuzów został jednak Earvin Ngapeth – przyjmujący wyczuł, że piłkę dostanie Kurek i popisał się idealnym pojedynczym blokiem, tym samym wprowadzając Francję do finału Ligi Światowej. Stéphane Antiga szukał jeszcze ewentualnego błędu swojego byłego kolegi z boiska i poprosił o challenge, tym samym przerywając festiwal radości „Trójkolorowych”. Ci jednak doskonale wiedzieli, że Earvin w tej akcji się nie pomylił. Sędziowie po obejrzeniu powtórki przyznali rację Francuzom, którzy po raz drugi w historii awansowali do ścisłego finału Ligi Światowej.

fot. fivb.org

18.07.2015 | Francja - Polska 3:2 (25:23, 25:23, 19:25, 22:25, 17:15)

Francja: Rouzier (25), Toniutti (1), Tillie, Ngapeth (19), Le Roux (8), Le Goff (5), Grebennikov (L) oraz Clévenot (2), Jaumel, Maréchal (11), Lafitte (3) i Sidibé (1)


Code Million! Team Yavbou najlepszy w Lidze Światowej 2015


To, że w finale Ligi Światowej 2015 znaleźli się Francuzi i Serbowie, było dla wielu zaskoczeniem. Ja również nie przypuszczałam, że o złoto zagrają właśnie te dwie drużyny ;)

Przyznaję – bałam się, że w meczu finałowym Ligi Światowej nie zobaczymy Kévina Tillie. Uraz kolana, jakiego nabawił się dzień wcześniej, okazał się niegroźny, choć sam zainteresowany przyznał, że w sobotę nie był w stanie utrzymać ciężaru ciała na uszkodzonym kolanie. Na szczęście fizjoterapeuta Les Bleus, Jean-Paul Andréa postawił 24-letniego przyjmującego na nogi, a Kévin na łamach L'Equipe określił go mianem czarodzieja ;) 

fot. fivb.org

Pierwszy set początkowo układał się po myśli Les Bleus – Serbowie mieli kłopoty z przyjęciem zagrywki Kévina Tillie, co pozwalało Francuzom na kończenie kolejnych kontr i szybkie objęcie prowadzenia (0:5). Plavi z kolei postawili na Aleksandra Atanasijevicia, który raz po raz pewnie atakował. Dzięki niemu Serbowie dogonili rywali (9:10), ale ich radość nie trwała długo. Dobra gra Le Goffa i Ngapetha sprawiła, że na drugiej przerwie technicznej podopieczni trenera Grbicia przegrywali 11:16 i nie zdołali już dogonić Francuzów, którzy mylili się rzadziej i byli skuteczniejsi w ataku (19:25). Druga partia była o wiele bardziej zacięta. Raz na prowadzeniu znajdowali się Serbowie, raz Francuzi. Po drugiej przerwie technicznej Team Yavbou wrzucił piąty bieg – trzema znakomitymi akcjami popisał się Nicolas Le Goff, co w połączeniu z udanymi atakami Antonina Rouziera i błędami Serbów w polu zagrywki sprawiło, że Les Bleus po dwóch partiach prowadzili 2:0. 

fot. fivb.org


Siatkarze z Bałkanów oczywiście nie zamierzali składać broni. Wiedzieli, że muszą wygrać trzeciego seta, aby myśleć o tie-breaku i zdobyciu złotego medalu. Francuzi z kolei byli bardziej rozluźnieni – do pełni szczęścia brakowało im przecież tylko jednego wygranego seta. Serbowie początkowo stawiali opór rywalom, ale jeszcze przed drugą przerwą techniczną ciężar gry na swoje barki wziął Antonin Rouzier, który zdobył trzy „oczka” w czterech kolejnych akcjach. Po wznowieniu gry dwie „czapy” zaliczył Ngapeth, co pozwoliło Serbom wyrównać, a następnie objąć prowadzenie 19:17. „Trójkolorowi” jednak nie byliby sobą, gdyby nie doprowadzili kilku kibiców do zawału serca ;) Pozwolili Serbom odskoczyć na cztery punkty (22:18). Wówczas o przerwę poprosił trener Tillie. Po powrocie na boisko kapitalnie spisywali się Earvin Ngapeth (który posłał asa), Antonin Rouzier i Kévin Tillie – po ataku tego ostatniego Les Bleus wyrównali. Punkt bezpośrednio z zagrywki zdobył Kévin Le Roux, dzięki czemu Francuzi mieli match-balla. Ostatnią akcję tego seta doskonałym atakiem po przekątnej zakończył Antonin Rouzier. 

fot. fivb.org


I właśnie w ten sposób Team Yavbou zdobył złoto. 


19.07.2015 | Serbia - Francja 0:3 (19:25, 21:25, 23:25)

Francja: Rouzier (17), Toniutti, Tillie (6), Ngapeth (16), Le Roux (6), Le Goff (7), Grebennikov (L)


Swoją drogą, wyśpiewanie przez Francuzów tuż po meczu Marszu Imperialnego było genialne :)




Laurent Tillie w wywiadzie tuż po zakończeniu meczu stwierdził, że Earvin Ngapeth zasłużył na nagrodę MVP. I słowo trenera stało się ciałem. Ngapeth odebrał dwie nagrody – dla najbardziej wartościowego zawodnika turnieju oraz dla najlepszego przyjmującego. Doceniony został (wreszcie) Benjamin Toniutti, który został wybrany najlepszym rozgrywającym Final Six.

fot. fivb.org


Bardzo zaskoczył mnie brak wyróżnienia dla Antonina Rouziera. Po ceremonii sprawdziłam statystyki na stronie FIVB i okazało się, że Aleksandar Atanasijevic zdobył więcej punktów od Francuza i miał lepszą skuteczność ataku. No dobrze. Pojawia się jednak pytanie: skoro FIVB opiera się na statystykach, to dlaczego najlepszym libero nie został Jenia Grebennikov, który zarówno w klasyfikacji najlepiej przyjmujących, jak i najlepiej broniących wyprzedził Pawła Zatorskiego? 

Niekonsekwencja FIVB bardzo mnie boli (i to nie od dziś), lecz najważniejsze, że to Francuzi wygrali dwa finały Ligi Światowej w jednym sezonie, zdobyli po raz pierwszy złoto FIVB World League, zgarnęli milion dolarów do podziału (Ngapeth i Toniutti dodatkowo dostali drobne „na waciki”) i tego nikt im nie odbierze :)

fot. fivb.org

fot. fivb.org

2 komentarze:

  1. Strasznie żałuję, że nie pyknęliśmy ich ale w sumie nie można mieć zawsze wszystkiego co nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety nie można... A wielka szkoda :(

    OdpowiedzUsuń