środa, 1 stycznia 2014

Rok ciągłych postępów - reprezentacja Francji mężczyzn w 2013

„Jestem dumny z naszego zespołu, który choć jest bardzo młody, to grał naprawdę dobrze. Myślę, że mamy przed sobą świetlaną przyszłość” - te słowa Benjamina Toniuttiego wypowiedziane po ostatnim meczu na ME 2013 dobrze podsumowują cały rok w wykonaniu Francji. „Trójkolorowi” grali niekonwencjonalną i ciekawą siatkówkę, a na najważniejszej imprezie sezonu, czyli polsko-duńskich Mistrzostwach Europy zajęli 5. miejsce po przegranej w ćwierćfinale z późniejszymi mistrzami Europy, Rosjanami.




Włosi i Niemcy pokonani – dobry prognostyk przed Ligą Światową


Les Bleus trafili do bardzo trudnej grupy w Lidze Światowej – z mistrzem świata Brazylią, obrońcą złotego medalu LŚ – Polską, mocną Bułgarią, odmłodzoną i nieprzewidywalną reprezentacją USA oraz gospodarzem turnieju finałowego – Argentyną. Przed startem „Światówki” Francuzi rozegrali serię spotkań sparingowych z teoretycznie silniejszymi ekipami. Trzykrotnie sparowali z Niemcami, zagrali również dwa mecze z Włochami. Sprawdzian wypadł bardzo dobrze – Les Bleus odnieśli zwycięstwa w czterech z pięciu towarzyskich starć. Zwłaszcza dwukrotne pokonanie Włochów na ich terenie mogło nastrajać francuską kadrę optymistycznie przed startem Ligi Światowej. 

fot. fivb.org

Liga Światowa – na początek koszmar, później piękny sen i brutalne przebudzenie w Salcie


Początek Ligi Światowej był fatalny dla Les Bleus. Cztery mecze, cztery porażki i tylko dwa punkty na koncie – to dorobek Francuzów po meczach z Bułgarią i Stanami Zjednoczonymi. Porażki z Bułgarią były szczególnie bolesne dla Francji z kilku powodów - „Trójkolorowi” nie potrafili ograć rywali z Bałkanów od września 2011, a dodatkowo to właśnie „Lwy” pozbawiły ich kwalifikacji olimpijskiej. W Montbéliard i Metz co nie udało im się zrewanżować podopiecznym Camillo Placiego, ale odkryciem tamtych meczów okazał się Julien Lyneel. 23-letni przyjmujący, od 2011 roku obecny głównie w szerokiej kadrze Francji, w pierwszym starciu z Bułgarią (przegranym 2:3) zagrał genialnie, zdobył 21 pkt (najwięcej w drużynie) i przebojem wdarł się do wyjściowej szóstki. Jeśli chodzi o same mecze, to Francja mogła ugrać więcej niż jeden duży punkt. W pierwszym spotkaniu gospodarze prowadzili 2:1, ale Bułgarzy doprowadzili do tie-breaka, w którym w pewnym momencie wygrywali 0:6. Les Bleus wyrównali (7:7), jednak ta szalona pogoń kosztowała ich dużo sił i ostatecznie nie zdołali przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. W drugim starciu Les Bleus przegrali 0:3. Wynik wskazywałby na to, że podopieczni Camillo Placiego bez większych kłopotów pokonali gospodarzy. Nic bardziej mylnego. Les Bleus w dwóch pierwszych setach grali bardzo dobrze, długo prowadzili, ale w końcówkach setów popełniali katastrofalne błędy, co skrzętnie wykorzystali gospodarze. Francji zabrakło szczęścia, nieco cierpliwości i zimnej krwi.

fot. fivb.org

Z amerykańskiej Tulsy Francuzi wywieźli zaledwie jeden punkt, zdobyty w drugim meczu z podopiecznymi Johna Sperawa. W pierwszym starciu z Amerykanami Les Bleus w zasadzie nie istnieli. Jedynie w drugim secie, przegranym 27:29, próbowali przeciwstawić się rywalom, z których najskuteczniejszy był Matthew Anderson. W pozostałych dwóch partiach Francja zdobyła 15 i 16 „oczek”. Możliwe, że wpływ na grę Francji miała długa podróż z Europy. Laurent Tillie na konferencji powiedział wprost: - Nie możesz zwyciężyć, jeśli twoja skuteczność w ataku wynosi ledwie 30%. To, co naprawdę mnie martwi, to fakt, że zespół się rozpadł. W drugim starciu Francji poszło już lepiej, nieźle grał Earvin N’Gapeth (23 pkt), ale wciąż nie funkcjonowało prawe skrzydło. Ani Marien Moreau, ani Mory Sidibé nie byli w stanie rozmontować amerykańskiej defensywy. Co więcej, cała drużyna popełniała sporo błędów, zwłaszcza w decydujących momentach setów. To nie mogło skończyć się dobrze dla Les Bleus.

fot. fivb.org

Po powrocie do kraju „Trójkolorowi” zagrali dwa spotkania z broniącą tytułu Polską. I dwukrotnie wygrali, choć dopiero po tie-breaku. W Rouen bliżej zwycięstwa byli biało-czerwoni, którzy prowadzili 2:1 w setach, zaś w czwartej partii 16:11. Kapitalną zmianę dał wtedy Benjamin Toniutti. Serwis francuskiego rozgrywającego znacznie utrudnił życie polskim przyjmującym. Kilka dobrych akcji w wykonaniu Mariena Moreau podcięło skrzydła Polakom, którzy przegrali w czwartej partii 25:21, a w całym meczu 3:2. W drugim meczu padł dokładnie ten sam wynik, z tym, że to Francuzi prowadzili 2:1, a Polacy doprowadzili do tie-breaka. W najkrótszym z setów górą byli gospodarze, których do triumfu poprowadził Earvin N’Gapeth. Przyjmujący końcówkę tie-breaka zagrał jak z nut.

fot. fivb.org


Mecze z Polską były przełomowe dla Francuzów. W Sao Paulo grali jeszcze lepiej niż w Rouen i Tuluzie. Pierwszy mecz z Brazylią początkowo nie układał się po myśli Les Bleus, którzy pierwsze dwa sety dość wyraźnie przegrali. Nie poddawali się i stawiali opór utytułowanym rywalom. Francuzi doprowadzili do tie-breaka, w którym prowadzili 12:10. Świadomość, że mogą pokonać Brazylię, najwyraźniej sparaliżowała „Trójkolorowych”, którzy popełnili kilka szkolnych błędów w końcówce seta i sprezentowali Canarinhos wygraną. W drugim meczu z wicemistrzami olimpijskimi Francuzi dokonali tego, co nie udawało się im przez ponad 20 lat – pokonali Brazylię na ich terenie. Doskonały mecz zagrał Earvin N’Gapeth, który zdobył 26 pkt. Brazylijczycy mieli olbrzymi kłopot z zatrzymaniem również Mory Sidibé, dla którego to był jak dotąd najlepszy mecz w niebieskiej koszulce reprezentacji. To, co wydawało się niemożliwe, stało się faktem. Les Bleus nie tylko pokonali jedną z najlepszych drużyn ostatnich lat, ale dodatkowo zachowali szansę na awans do turnieju finałowego.

fot. fivb.org

Jak wiadomo, Francuzom nie udało się ostatecznie awansować do Final Six. W Salcie dwukrotnie pokonali Argentyńczyków, najpierw 3:2 (w tym meczu stracili matematyczne szanse na udział w turnieju finałowym), a potem 3:1. Tak naprawdę oba mecze mogły skończyć się wygraną za trzy punkty, bo Argentyńczycy nie zachwycali. Les Bleus z łatwością odczytywali grę Luciano De Cecco i błyskawicznie ustawiali bardzo szczelne bloki. Więcej kłopotów mieli z rozgryzieniem sposobu rozgrywania Nicolása Uriarte, ale ostatecznie i tak udało im się dwukrotnie zwyciężyć. Z dobrej strony w tamtych meczach pokazał się 21-letni środkowy – Nicolas Le Goff, który w obu meczach zdobył po 11 pkt. Oczywiście, wciąż czołowym zawodnikiem w ekipie Francji pozostał Earvin N’Gapeth. - Jestem bardzo dumny z moich zawodników, ponieważ zagrali świetnie w końcówce tak wyniszczającego i pełnego podróży turnieju, jakim jest Liga Światowa – powiedział Laurent Tillie na konferencji prasowej po drugim meczu z Albicelestes. - Jesteśmy bardzo zadowoleni, ponieważ udało nam się zwyciężyć w pięciu z sześciu ostatnich spotkań – dodał kapitan zespołu, Benjamin Toniutti.

fot. fivb.org


Początek Ligi Światowej 2013 nie był udany dla Les Bleus, za to końcówka była bardzo dobra. Wygrane z Polską, a zwłaszcza z Brazylią na pewno są ważnym doświadczeniem dla młodej i obiecującej reprezentacji Francji. Wciąż jednak „Trójkolorowi” mieli kłopot z kończeniem akcji w końcówkach setów. Często popełniali katastrofalne błędy i nie wykorzystywali nadarzających się okazji. Stąd tylko pięć wygranych meczów i ostatecznie 3. miejsce w grupie A.


Przed Mistrzostwami Europy – bułgarska „klątwa” przełamana


Les Bleus przed Mistrzostwami Europy nie omijały kontuzje. Na zgrupowaniu poważnego urazu barku doznał Marien Moreau, kontuzja Antonina Rouziera na szczęście okazała się niegroźna. Mniej szczęścia miał Nicolas Maréchal, który przed pierwszym meczem z Polską na LŚ 2013 nabawił się kontuzji pleców – ten uraz odnowił mu się w trakcie zgrupowania w Montpellier. Maréchala zastąpił Samuele Tuia

Francuzi mecze sparingowe zagrali w Gornej Malinie, a ich rywalem byli Bułgarzy. W pierwszym spotkaniu górą byli już tradycyjnie Bułgarzy, którzy pokonali gości 2:3. Był to wyjątkowy mecz dla Jonasa Agueniera, który zadebiutował w niebieskiej. Wciąż najskuteczniejszym z Francuzów był Earvin N’Gapeth. Drugie spotkanie padło łupem „Trójkolorowych”, którzy po 726 dniach pokonali wreszcie Bułgarów 1:3. Do triumfu Les Bleus poprowadził tym razem Antonin Rouzier. W obu spotkaniach z dobrej strony pokazał się Kévin Tillie. Po spotkaniach z Bułgarią Francja dwukrotnie pokonała finalistów tegorocznej Ligi Światowej – Kanadyjczyków, najpierw 4:0 (rozegrano dodatkowy set), a następnie 3:2. Tuż przed samymi Mistrzostwami Europy Les Bleus przegrali trzy mecze sparingowe z Holandią, wszystkie po tie-breaku. 



Eurovolley 2013 zagrany na 100% możliwości


Francuzi rozpoczęli Mistrzostwa Europy od meczu ze Słowacją. Pojedynek z naszymi południowymi sąsiadami tylko w pierwszym secie toczył się pod dyktando Les Bleus. W drugim Francja popełniała bardzo dużo błędów, zwłaszcza w ataku, Słowacy zaś dzielnie walczyli, bardzo dobrze radzili sobie w defensywie. „Trójkolorowi” zdołali jednak przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale stało się to po długiej grze na przewagi (33:31). Podopieczni Štefana Chrtianskiego długo prowadzili w trzeciej partii, ostatecznie górą okazali się Les Bleus, spośród których najwięcej punktów zdobył Earvin N’Gapeth (18). Jedno „oczko” mniej zapisał na swoim koncie Antonin Rouzier

fot. cev.lu

Drugi mecz w Ergo Arenie Les Bleus zagrali przeciwko Polsce. Tak, jak przewidywano jeszcze przed rozpoczęciem Mistrzostw Europy – to spotkanie zadecydowało o 1. miejscu w grupie B. Polacy wspierani przez ponad 10 000 kibiców rozpoczęli mecz świetnie, szybko zbudowali kilkupunktową przewagę, ale wraz z biegiem czasu grali coraz gorzej. „Trójkolorowi” wykorzystali wszystkie słabsze momenty w grze gospodarzy i zwyciężyli w pierwszym secie. W drugim zagrali jeszcze lepiej i nie dali się dogonić biało-czerwonym. W trzeciej odsłonie Francuzi popełniali bardzo dużo błędów, zwłaszcza w polu zagrywki i nie potrafili powstrzymać Bartosza Kurka i Grzegorza Boćka. Sytuacja odwróciła się w czwartej partii – w niej to Polacy mieli kłopot ze skutecznym serwisem. Świetnie zagrali za to Antonin Rouzier (najlepiej punktujący z Francuzów – 16 „oczek”) oraz Earvin N’Gapeth (15 pkt). To wystarczyło, żeby ograć gospodarzy. – Moim zdaniem to był jeden z najlepszych meczów w wykonaniu Francji w ostatnich latach – chwalił swoich podopiecznych Laurent Tillie. – Musimy jednak jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu i skupić się na meczu z Turcją – dodał szkoleniowiec „Trójkolorowych”.

fot. facebook.com/FFVolleyBall


Les Bleus potrzebowali dwóch wygranych setów, aby zająć 1. miejsce w grupie. Turcja, choć najsłabsza w grupie, grała niewygodną siatkówkę, a dzień wcześniej długo stawiała opór Słowakom. Francuzi dość spokojnie wygrali dwie pierwsze partie, choć tracili nieco punktów w końcówkach setów. Laurent Tillie postanowił w trzecim secie dać szansę pozostałym swoim zawodnikom i zmienił praktycznie cały skład. Na boisku pozostał tylko libero Jenia Grebennikov oraz środkowy Kévin Le Roux. Zmiennicy mieli sporo kłopotów z odnalezieniem swojego rytmu gry, czego skutkiem była przegrana w trzecim secie. W czwartym świetnie zagrali Mory Sidibé i Samuele Tuia, dzięki czemu Les Bleus zwyciężyli w tej partii, a tym samym w całym spotkaniu 3:1.

fot. facebook.com/FFVolleyBall


W ćwierćfinale Les Bleus trafili na późniejszego złotego medalistę Mistrzostw Europy, czyli na reprezentację Rosji. „Sborna” kompletnie rozmontowała defensywę Francji (zwłaszcza w pierwszej partii), potężnie zagrywała, odrzucając tym samym rywali od siatki i uniemożliwiając wyprowadzenie punktowej akcji. „Trójkolorowi” nie potrafili również sforsować rosyjskiego bloku, który nie zawsze był elementem, który przynosił punkty Rosji, ale dawał szansę na zorganizowanie zabójczej kontry. Do tego w drużynie Laurenta Tillie ponownie nie funkcjonowało prawe skrzydło – zwłaszcza Antonin Rouzier grał grubo poniżej swoich możliwości. Zakończył jedynie 5 spośród 22 ataków. Jego zmiennik, Mory Sidibé, nieźle rozpoczął czwartą partię, wyprowadził swoją drużynę nawet na prowadzenie 6:1, ale im dłużej trwał ten set, tym bardziej Francja gasła. Nie pomogła dobra dyspozycja Earvina N’Gapetha, zdobywcy 22 pkt. Les Bleus odpadli z turnieju, ale pożegnali się z polsko-duńskim czempionatem z honorem. – Zagraliśmy dobry mecz, ale po drugiej stronie siatki stał obecnie najlepszy zespół świata – powiedział po spotkaniu Benjamin Toniutti. – Walczyliśmy do ostatniej piłki w każdym secie. Mam nadzieję, że ten mecz będzie wartościowym doświadczeniem dla moich zawodników. Być może w kolejnym meczu z Rosją to my okażemy się lepsi – stwierdził Laurent Tillie. Samo starcie Francuzów z Rosjanami niektórzy określili mianem przedwczesnego finału Mistrzostw Europy. Kto wie, czy Les Bleus nie zagraliby w półfinałach, gdyby ich przeciwnikiem w ¼ finału nie byli niezwykle silni Rosjanie… 

fot. facebook.com/FFVolleyBall

Choć celem „Trójkolorowych” stawianym przez francuską federację był półfinał Mistrzostw Europy, to zarówno działacze, jak i siatkarze oraz sztab szkoleniowy mogą być zadowoleni z osiągniętego rezultatu. Les Bleus po raz trzeci z rzędu z turnieju wyeliminował późniejszy mistrz Europy. Tym razem była to Rosja, zdecydowanie najlepsza drużyna 2013 roku, która wygrała niemal wszystkie turnieje (poza Pucharem Wielkich Mistrzów, które ma drugorzędne znaczenie). Sama Francja ostatecznie została sklasyfikowana na 5. miejscu na Eurovolley’u i w przeciwieństwie choćby do Polski nie musi kwalifikować się do Mistrzostw Europy 2015.

N’Gapeth i Lyneel – dwa motory napędowe „Trójkolorowych”


Zdecydowanie najlepszym siatkarzem w 2013 roku był Earvin N’Gapeth. 22-letni Francuz był bardzo skuteczny w ataku. W czternastu meczach o punkty zdobył łącznie 260 pkt, co daje średnią niemal 19 pkt / mecz. N’Gapeth dodatkowo po fazie grupowej Ligi Światowej prowadził w klasyfikacji najlepiej przyjmujących siatkarzy. Wielokrotnie brał ciężar gry na swoje barki, odwracał losy meczów i był bezsprzecznie najpewniejszym zawodnikiem w drużynie Laurenta Tillie. Objawieniem roku 2013 był Julien Lyneel, który co prawda od 2011 roku znajduje się w szerokiej kadrze Francji, ale dopiero teraz stał się obok Earvina N’Gapetha czołowym siatkarzem „Trójkolorowych”. Lyneel był trudnym zawodnikiem do powstrzymania blokiem, który często bezlitośnie obijał. Podobnie jak N’Gapeth świetnie przyjmował (3. najlepszy przyjmujący fazy grupowej LŚ 2013). Z dobrej strony pokazał się 21-letni Nicolas Le Goff, który pod koniec Ligi Światowej zastąpił kontuzjowanego Géralda Hardy-Dessourcesa. Środkowy Montpellier na razie ogląda mecze z perspektywy rezerwowego, lecz w przyszłości (być może wcale nie tak odległej) stać się podstawowym zawodnikiem reprezentacji Francji. Póki co duet środkowych tworzą Gérald Hardy-Dessources i Kévin Le Roux. Więcej okazji do gry dostał Mory Sidibé, który podczas Ligi Światowej zastępował kontuzjowanego Antonina Rouziera. Nie wiadomo, czy atakujący pojechałby na Mistrzostwa Europy, jednak ze względu na poważny uraz Mariena Moreau znalazł się w kadrze na Eurovolley. Sidibé był trzecim najlepiej punktującym Francuzem w całym sezonie (121 „oczek”). Ciekawie wygląda rywalizacja wśród rozgrywających – w 2013 roku w żadnym z 28 meczów nie zobaczyliśmy Pierre’a Pujola. Powołanie od Laurenta Tillie dostał za to świeżo upieczony Francuz – Rafaël Redwitz i choć wciąż głównodowodzącym Les Bleus pozostaje kapitan Benjamin Toniutti, to Redwitz w wielu meczach udanie zastępował młodszego kolegę. Kolejny bardzo dobry sezon w reprezentacji rozegrał Jenia Grebennikov i wydaje się, że jego doświadczenie i umiejętnością są na tyle wystarczające, że Laurent Tillie na dobre zrezygnuje z Jeana-Françoisa Exigi – „Jeff” nie znalazł się nawet w szerokiej kadrze Francji na kwalifikacje do MŚ. Jego miejsce zajął Nicolas Rossard.

fot. facebook.com/FFVolleyBall

Bilans meczów reprezentacji Francji:


Sparingi przed Ligą Światową 2013:

Niemcy - Francja 2:3 (25:20, 25:20, 23:25, 16:25, 13:15)
Niemcy - Francja 3:1 (25:22, 25:22, 22:25, 25:18) 
Niemcy - Francja 0:3 (16:25, 22:25, 23:25)
Włochy - Francja 1:3 (18:25, 25:19, 14:25, 25:27)
Włochy - Francja 1:3 (26:28, 19:25, 25:20, 23:25)

Liga Światowa 2013, gr. A:

Francja - Bułgaria 2:3 (21:25, 25:14, 25:21, 22:25, 11:15)
Francja - Bułgaria 0:3 (24:26, 29:31, 20:25)
Stany Zjednoczone - Francja 3:0 (25:15, 29:27, 25:16)
Stany Zjednoczone - Francja 3:2 (22:25, 25:22, 24:26, 30:28, 15:9)
Francja - Polska 3:2 (25:23, 21:25, 22:25, 25:21, 15:11)
Francja - Polska 3:2 (25:21, 23:25, 25:20, 21:25, 15:13)
Brazylia - Francja 3:2 (25:20, 25:19, 22:25, 21:25, 15:12)
Brazylia - Francja 1:3 (27:29, 25:23, 22:25, 19:25)
Argentyna - Francja 2:3 (18:25, 18:25, 25:17, 25:22, 11:15)
Argentyna - Francja 1:3 (23:25, 20:25, 25:22, 19:25)

Sparingi przed Mistrzostwami Europy 2013:

Bułgaria - Francja 3:2 (23:25, 25:23, 25:22, 21:25, 15:13)
Bułgaria - Francja 1:3 (25:15, 16:25, 23:25, 19:25)
Francja - Kanada 4:0 (25:21, 27:25, 25:20, 32:30)
Francja - Kanada 3:2 (31:29, 25:23, 23:25, 30:32, 15:13)
Holandia – Francja 3:2 (18:25, 20:25, 25:23, 25:23, 23:21)
Holandia – Francja 3:2 (25:23, 14:25, 25:21, 16:25, 15:11)
Holandia – Francja 3:2 (25:21, 25:21, 19:25, 19:25, 22:20)

Mistrzostwa Europy 2013:

Francja – Słowacja 3:0 (25:20, 33:31, 28:26)
Francja – Polska 3:1 (25:22, 25:23, 20:25, 25:20)
Turcja – Francja 1:3 (21:25, 23:25, 25:18, 23:25)
Francja – Rosja 1:3 (17:25, 25:17, 22:25, 21:25)

Sparingi przed turniejem kwalifikacyjnym do Mistrzostw Świata 2014:

Holandia – Francja 0:3 (22:25, 20:25, 21:25)
Holandia – Francja 0:3 (21:25, 23:25, 23:25)


Bilans: 28 spotkań, 17 zwycięstw – 11 porażek. 
W 14 meczach o punkty (Liga Światowa i Mistrzostwa Europy 2013) Francuzi górą byli ośmiokrotnie.


fot. facebook.com/FFVolleyBall

0 komentarze to “Rok ciągłych postępów - reprezentacja Francji mężczyzn w 2013”

Prześlij komentarz