Francuzi plan wykonali - zdołali wywalczyć awans na siatkarski Mundial 2014 (jako najlepsza drużyna z 2. miejsca). Francuzkom poszło fatalnie, pod wodzą nowego szkoleniowca zajęły ostatnie miejsce w grupie L. Tak więc ponownie honoru francuskiej siatkówki na Mistrzostwach Świata będą bronić tylko panowie.
Panie nie pokazały się z najlepszej strony, przegrały wszystkie mecze w grupie L. Przypominam, że rywalkami "Trójkolorowych" były Holenderki, Chorwatki (te dwie ekipy awansowały na siatkarski Mundial 2014) oraz Węgierki. O ile gospodynie turnieju w Rovinj i "Pomarańczowe" zdecydowanie prezentują wyższy poziom niż Francuzki, o tyle Węgierki były na pewno drużyną w zasięgu siatkarek Mauricio Paesa. Tym bardziej, że mecz z nimi początkowo układał się po myśli "Trójkolorowych", które w pierwszym secie nie dały żadnych szans zawodniczkom z Węgier. Tylko, że im dłużej spotkanie trwało, tym bardziej Francuzki gasły - w tie-breaku zdobyły już tylko 4 "oczka". Marzenie o pierwszym po 40 latach awansie na Mundial prysło.
fot. cev.lu |
Wierzyłam, że Francuzkom uda się wreszcie zagrać na Mistrzostwach Świata, choć wiadomo, że Les Bleues nie należą nawet do tych "lepszych" drużyn europejskich, stąd brak kwalifikacji nie jest większym zaskoczeniem. I to nie jest żadna katastrofa jak w przypadku choćby Polek - bo w naszym kraju oczekiwania były ogromne. Bardziej niż brak kwalifikacji do MŚ zabolało mnie to, że siatkarki z kraju nad Sekwaną przegrały wszystkie spotkania, nawet to z Węgrami. Przed Mauricio Paesem i jego podopiecznymi sporo pracy. Kwalifikacje w Rovinj to gorzka lekcja dla Les Bleues, ale bardzo potrzebna kadrze złożonej z zawodniczek, z których spora część nie ma jeszcze skończonych 25 lat. Każdy tego typu turniej, nawet przegrany z kretesem, to doświadczenie, które może zaprocentować w najbliższych latach.
fot. cev.lu |
_____________________________________________________________________
Jeśli męska reprezentacja Francji nie zakwalifikowałaby się na Mundial, to byłaby to spora niespodzianka. Od początku wiadomo było, że najtrudniejszy mecz Les Bleus czekał na samym końcu. Belgia, podobnie jak Bułgaria, ma jakiś patent na ogrywanie Francuzów. Ostatni raz z Czerwonymi Smokami Francja grała w 2011 i ważne mecze z nimi zakończyły się porażką "Trójkolorowych" - na ME 2011 Belgia wygrała 1:3, a na turnieju pre-kwalifikacyjnym do IO rozgrywanym w Tourcoing padł wynik 2:3 dla gości. Czyżby kompleks belgijski?
fot. cev.lu |
Ale od początku.
Mecz z Białorusią był nadspodziewanie trudny dla gospodarzy turnieju w Paryżu. Białorusini, choć skazywani na pożarcie, długo stawiali opór Les Bleus. Świetnie grał Siarhei Akulich, Les Bleus mieli również kłopoty z zatrzymaniem Andreia Radziuka (Aleh Akhrem był zdecydowanie mniej widoczny). Francuzi rozpoczęli mecz tak, jak przystało na piątą drużynę Eurovolley 2013 - spokojnie ograli rywali 25:18. Później jednak w grze "Trójkolorowych" coś się zacięło, pojawiły się problemy w odbiorze zagrywki, a w samej końcówce (bardzo nerwowej w dużej mierze za sprawą sędziów) podopieczni Laurenta Tillie popełnili dwa błędy, które kosztowały ich przegraną w drugiej partii. W dwóch kolejnych setach lepsi byli Francuzi, którzy ostatecznie wygrali 3:1, jednak nie można powiedzieć, że to spotkanie było jednostronne. Białoruś pokazała, że wcale nie musi być dostarczycielem punktów. Na pochwałę w tym meczu wśród "Trójkolorowych" zasłużył Kévin Le Roux i jego kąśliwa zagrywka. Dobry mecz, zwłaszcza w bloku, rozegrał Gérald Hardy-Dessources. Najlepiej punktującymi byli oczywiście Julien Lyneel i Earvin N'Gapeth, obaj przyjmujący zdobyli po 16 "oczek".
Francja: Hardy-Dessources (8), Rouzier (15), Toniutti (1), Lyneel (16), N'Gapeth (16), Le Roux (11), Grebennikov (L) oraz Le Goff, Sidibé, Redwitz, Tillie (3)
fot.cev.lu |
Drugi mecz z Hiszpanią ułożył się już w pełni po myśli Les Bleus. No, może nie wszystkich siatkarzy w drużynie Laurenta Tillie. Bardzo słabo grał Antonin Rouzier, którego w drugim secie zastąpił Mory Sidibé. Hiszpanie nie potrafili jednak znaleźć recepty na kapitalne zbicia Juliena Lyneela, który bez wątpienia był najlepszym siatkarzem w tym meczu. Przyjmujący zdobył 17 pkt, a atakował ze skutecznością aż 82%. Bardzo przyzwoity wynik. Co ciekawe, wszystkie zbicia Kévina Le Roux zakończyły się powodzeniem. Goście z Półwyspu Iberyjskiego nie zagrywali zbyt mocno, Francuzi nie mieli większych kłopotów z przyjęciem, dzięki czemu spokojnie kończyli kolejne ataki. Les Bleus zrobili to, co do nich należało - bez problemów wygrali 3:0, zaś sam mecz był spotkaniem trochę bez historii.
Francja: Hardy-Dessources (4), Rouzier (4), Toniutti (3), Lyneel (17), N'Gapeth (15), Le Roux (9), Grebennikov (L) oraz Sidibé (5)
Belgia, która doskonale wie, jak grać (i wygrać) z Francuzami, po raz kolejny udowodniła, że nie wolno jej lekceważyć. Podopieczni Dominique Baeyensa byli o krok od wyrzucenia Les Bleus z Mundialu - chociaż to Francuzi sami byli sobie winni. W pierwszym secie zagrali bardzo nerwowo, popełniali mnóstwo błędów (11!) i rzecz jasna przegrali. W drugiej partii sytuacja się odwróciła, tym razem Belgowie okazali się słabsi, jednak w trzeciej partii powstali jak feniks z popiołów. Szybko wypracowali sobie przewagę, która w pewnym momencie wynosiła dziewięć "oczek". Francuzi zdołali nieco poprawić wynik, ale przegrana 17:25 nie napawała optymizmem. Les Bleus musieli doprowadzić do tie-breaka, aby awansować na MŚ 2014. I zrobili to. Belgowie nie byli w stanie powstrzymać Nicolasa Le Goffa, który zastąpił w trzeciej partii Hardy-Dessourcesa. Młody środkowy w końcówce czwartego seta najpierw zatrzymał Brama Van Den Driesa, a następnie Pietera Verheesa. Piłkę setową wykorzystał Antonin Rouzier i wraz z Le Goffem wprowadził Francję na siatkarski Mundial. Co prawda tie-breaka wygrali Belgowie, ale dla Les Bleus ważniejsze od zwycięstwa w tym spotkaniu było wywalczenie awansu na MŚ 2014.
Francja: Hardy-Dessources (7), Rouzier (26), Toniutti (1), Lyneel (11), N'Gapeth (18), Le Roux (12), Grebennikov (L) oraz Tuia, Tillie, Redwitz, Sidibé, Le Goff (9)
fot. cev.lu |
Zastanawiałam się, kogo wybrałabym MVP turnieju w Paryżu. Każde spotkanie miało swojego bohatera - w meczu z Białorusinami był nim Earvin N'Gapeth, w starciu z Hiszpanią świetnie grał Julien Lyneel, a z Belgami najbardziej wyróżniał się Antonin Rouzier, choć nie można nie docenić młodego Nicolasa Le Goffa. Dawno nie widziałam tak pewnego siebie Rouziera. Anto w spotkaniu z Belgami był wulkanem emocji, z każdą udaną akcją nakręcał się coraz bardziej, z korzyścią dla zespołu. Zauważyłam, że dużo lepiej niż w poprzednich miesiącach spisywał się Kévin Le Roux, który zagrał bardzo równo w tym turnieju i to byłby mój MVP (bardzo subiektywny zresztą). Kolejny raz bardzo dobrze w obronie spisywał się Jenia Grebennikov, do czego zdążyliśmy się już dawno przyzwyczaić. Do gry Benjamina Toniuttiego również nie można mieć większych zastrzeżeń, choć popełnił kilka błędów. Wydaje mi się, że nie jest ważne, który z Francuzów zagrał lepiej, a który gorzej - liczy się tylko to, że Team Yavbou wywalczył bilet na MŚ 2014.