poniedziałek, 3 lutego 2014

Nicolas Maréchal: Mamy bardzo dobre pokolenie siatkarzy

Dla Nicolasa Maréchala obecny sezon jest pierwszym, który spędza poza Francją. 27-letni siatkarz opowiedział m.in. o swojej grze w Ligue A oraz o tym, co chciałby osiągnąć w tym roku ze swoim obecnym klubem, Jastrzębskim Węglem, oraz reprezentacją Francji.

fot. Magdalena Kudzia / przegladligowy.com

Twoja rodzina jest związana z siatkówką. Twój ojciec był trenerem, również obie Twoje siostry są siatkarkami. Trenowałeś więc jakieś inne sporty poza siatkówką?

Nicolas Maréchal: - Nie, nigdy. Zacząłem grać w siatkówkę, kiedy miałem pięć lat i uprawiałem w zasadzie tylko ten sport.

Pierwsze kroki jako siatkarz stawiałeś w Harnes. Co najlepiej zapamiętałeś z gry w tamtym klubie? Śledzisz jeszcze poczynania tego klubu?

- Oczywiście, Harnes to moje rodzinne miasto, mieszkają tam moi rodzice, moje siostry... Znam wszystkich z klubu. Co tydzień wchodzę na stronę ligi francuskiej i sprawdzam wyniki spotkań Harnes, czy wygrali, czy przegrali.

Później przeniosłeś się do Tourcoing. Co zadecydowało o takim, a nie innym wyborze? 

- Wybrałem Tourcoing ze względu na to, że to miasto leży niedaleko Harnes. Moi bliscy mieszkali więc dość blisko. To był dla mnie dobry czas, dobre doświadczenie, bo udało się nam sporo osiągnąć. Z Tourcoing udało nam się zagrać w finale Pucharu Francji, zagraliśmy także w meczu finałowym ligi (z Tours VB - przyp. red). To wszystko sprawiło, że sporo się nauczyłem.

Kolejnym klubem w twojej karierze było Poitiers, z którym zdobyłeś mistrzostwo Francji, grałeś również w Lidze Mistrzów. 

- Tak, spędziłem w Poitiers trzy wspaniałe sezony. Mieliśmy niezły zespół, w składzie był Antonin Rouzier. Z Rouzierem grałem zresztą w reprezentacji. Udało nam się wygrać mistrzostwo Francji, ale także w jednym finale Ligue A z Tours przegraliśmy. Dużo mnie to nauczyło. Mieliśmy bardzo dobrego trenera, Oliviera Lecata, ale niestety klub został zdegradowany do niższej ligi...

fot. Mikael Pichon / galerie.lawsonclub.com

Czy Ty, jako zawodnik, wiedziałeś w trakcie sezonu, że Poitiers ma kłopoty finansowe (Stade Poitevin zostało zdegradowane za olbrzymie długi, sięgające kilkuset tysięcy euro - przyp. red.)?

- Tak, kiedy grałem w Poitiers, zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że są kłopoty z finansami klubu. Jednak za każdym razem mówiono nam, że absolutnie nie ma żadnych problemów. A potem na koniec sezonu stało się to, co się stało. To bardzo przykre dla Francuzów. W moim przekonaniu Poitiers to najlepsze miejsce do grania w siatkówkę we Francji. Atmosfera była bardzo podobna do tej, którą mamy w Polsce. Na hali w Poitiers na każdym meczu gromadziło się około 2 000 fanów. To była czysta przyjemność. To miasto było stworzone do grania w siatkówkę, ale teraz miejscowa drużyna występuje dopiero w II lidze. 

Słyszałam, że Earvin N'Gapeth miał dołączyć do zespołu...

- Nie, Earvin nie może tam być jako zawodnik, ale zapewne trenuje z drużyną. 

Chciałabym poruszyć temat twojego sześciomiesięcznego zawieszenia (w sezonie 2010/2011 - przyp. red.). Jak to się stało, że nie stawiłeś się na kontrolę antydopingową?

- To bardzo proste. Zapomniałem trzykrotnie zapisać mojego planu dnia. Każdego dnia mogę zostać poddany kontroli antydopingowej, dlatego też muszę co do godziny zapisywać, gdzie będę się znajdować. Codziennie muszę wypełniać specjalny formularz. Tak jak powiedziałem, trzy razy o tym zapomniałem i stąd to zawieszenie.

We Francji za czasów gry w Poitiers zostałeś wybrany jednym z najlepszych przyjmujących ligi (obok Yosleydera Cali - przyp. red.), z kolei gdy grałeś w Cannes, byłeś jednym z najlepszych zagrywających. Są to Twoje najsilniejsze strony?

- Na ten moment uważam, że atak. W Pluslidze jest sporo dobrych środkowych, z którymi trzeba się mierzyć. Są oni zdecydowanie silniejsi pod względem fizycznym niż we Francji. To dla mnie wyzwanie. Grałem we Francji przez siedem lat, to był mój dom, znałem tam wszystkich. Polska liga jest dla mnie czymś zupełnie nowym, ale mamy dobry zespół i myślę, że możemy wiele osiągnąć w tym sezonie.

fot. ascannesvolley.com

Czy zmiana pozycji z przyjmującego na atakującego, a następnie powrót na przyjęcie jest czymś trudnym dla zawodnika?

- Tak, taka zmiana nie należy do najprostszych. W ostatnich trzech tygodniach grałem głównie na pozycji atakującego, nie przyjmowałem zbyt dużo, stąd też powrót na pozycję przyjmującego był trudny. Nasi obaj atakujący byli kontuzjowani, dlatego cieszę się, że mogłem pomóc drużynie zmieniając pozycję na boisku.

Jakie różnice między Francją a Polską udało Ci się do tej pory zauważyć?

- Polska liga jest zdecydowanie bardziej profesjonalna niż francuska. Moim zdaniem Plusliga jest również mocniejsza pod względem fizycznym. I chyba to tyle (śmiech).

Mógłbyś skomentować krótko losowanie do Mistrzostw Świata 2014 z perspektywy reprezentanta Francji (Les Bleus zagrają w grupie D z m.in. Włochami, Iranem i Belgią)?

- Myślę, że nasza grupa jest bardzo dobra, choć z pewnością trudna dla nas. Na szczęście w tym momencie nasza reprezentacja spisuje się świetnie, tak więc na dobrą sprawę możemy zakończyć rywalizację w grupie na miejscu pierwszym, drugim lub trzecim. Zobaczymy, jak to się ułoży, ale wydaje mi się, że mamy sporą szansę coś osiągnąć w tym roku.

Na zakończenie: jakie jest Twoje siatkarskie marzenie?

- Wygrać wszystko, co możliwe w tym roku. Chciałbym awansować z Jastrzębskim Węglem do Final Four, może nawet stanąć na podium... Mamy dobry zespół, więc może udałoby nam się również zdobyć mistrzostwo Polski. Bardzo chciałbym także zdobyć jakiś medal z reprezentacją Francji. Mamy bardzo dobre pokolenie siatkarzy, wszyscy się przyjaźnimy, więc byłoby fajnie osiągnąć coś wspólnymi siłami.

* z Nicolasem Maréchalem rozmawiałam w Warszawie po meczu AZS Politechnika Warszawska - Jastrzębski Węgiel (0:3)

0 komentarze to “Nicolas Maréchal: Mamy bardzo dobre pokolenie siatkarzy”

Prześlij komentarz