sobota, 20 grudnia 2014

Subiektywnie o Mistrzostwach Świata 2014 (cz. 2)

Trzy miesiące temu Polacy wznieśli puchar za zdobycie mistrzostwa świata. Francuzi również mieli powody do radości. To właśnie w ich zespole gra najlepszy libero globu - Jenia Grebennikov. Poniżej skoncentrowany na Teamie Yavbou skrót Mistrzostw Świata z dużym przymrużeniem oka ;)


Co najlepiej zapamiętałam z Mistrzostw Świata?



- niesamowity team spirit w ekipie Laurenta Tillie. Tu naprawdę sprawdza się dewiza muszkieterów z powieści Aleksandra Dumas - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Z tym, że muszkieterów mieliśmy aż czternastu. Czasem miałam wrażenie, że ten team spirit za moment się zmaterializuje i wszystkim objawi się Duch Yavbou ;) W ekipie "Trójkolorowych" nie ma jakichś wyraźnych grupek i choć wiadomo, że jedni dogadują się ze sobą lepiej, a inni gorzej, to jednak właściwie wszyscy Francuzi starają się trzymać razem. 

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- haka dance przed każdym meczem! Widziałam nagrania rytuału przedmeczowego Francuzów na długo przed startem Mistrzostw Świata, ale nie myślałam, że ich okrzyki są na tyle głośne, że słychać je właściwie w całej hali :) Nic dziwnego, że zaciekawieni dziennikarze, kibice i wolontariusze gromadzili się niedaleko wejścia dla zawodników. Jeśli ktoś nie widział, jak do walki zagrzewają się "Trójkolorowi", to polecam to nagranie:


Post użytkownika Benoit Durand.


- sztab szkoleniowy Les Bleus -  francuska wersja Facetów w Czerni. Eleganccy panowie w garniturach i półbutach (przynajmniej na "swoich" meczach - w trakcie pozostałych spotkań panowie Marquet i Bortolossi przechadzali się w zwykłych polówkach). Ogólnie rzecz biorąc to przemili ludzie, bardzo pomocni i chętni do rozmowy - nie tylko trenerzy, ale o tym dalej...

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com


- trening Les Bleus w dniu otwarcia MŚ. Niby nic, a cieszy. Niewiele brakowało, a w ogóle bym na niego nie dotarła. Po konferencji prasowej zapytałam Laurenta Tillie, czy byłoby możliwe zajrzenie na trening Francji. Trener nie robił żadnych problemów, dodał tylko, że odbędzie się on na małej hali o 16.30. I tak musiałam odebrać akredytację, więc ruszyłam do Kraków Areny. Przesympatyczny pan ochroniarz poinformował mnie jednak, że Francuzi mają trening o 20.00 (czy 21.00, nie pamiętam w tej chwili) i na potwierdzenie swoich słów pokazał kartkę z rozpiską treningów. Stwierdziłam, że po prostu źle zrozumiałam trenera i zaczęłam robić odwrót z Kraków Areny, bo akurat było po 16.00... A tu nadjeżdża autokar Les Bleus. Okazało się, że Francuzi przełożyli trening, bo podobnie jak inne reprezentacje chcieli obejrzeć mecz otwarcia MŚ. Swoją drogą, nie zapomnę wielkiego uśmiechu trenera Tillie i jego tekstu "a więc jednak przyszłaś". Cóż, tylko rzeczy niezależne ode mnie mogą mnie zatrzymać ;) Na inne treningi Teamu Yavbou nie zaglądałam, bo w tamtą sobotę i tak mocno nadużyłam francuskiej gościnności.

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- co nie zmienia faktu, że Jean-Paul Andréa (fizjoterapeuta "Trójkolorowych") nabijający się ze mnie na treningu, że mierzę do zawodników z aparatu jak z karabinu wygrał wszystko. Les Bleus trenowali zagrania, ja oswajałam aparat trenowałam robienie zdjęć obiektom w ruchu, ale im rzecz jasna wszystko wychodziło zdecydowanie o niebo lepiej niż mnie (a zdjęcia z treningu raczej nie nadają się do publicznego pokazania, bo są bardzo słabe).

- trener Luc Marquet, jedyny medalista Mistrzostw Świata w całym francuskim gronie, przechadzający się przed meczami z wykałaczką w ustach. Trener Marquet to ten sympatyczny pan rozgrzewający Jenię Grebennikova przed meczami (piłkami, ręcznikami, do wyboru). O, proszę: tu wersja z piłkami, choć latające ręczniki były o wiele ciekawsze:  




- trenerzy Tillie i Josserand przebijający sobie piłkę na boso po meczu z Australią. "Francuski luz", jak określił to Wojciech Drzyzga, jest domeną również sztabu szkoleniowego, nie tylko samych zawodników ;) I wydaje mi się, że to był klucz do sukcesu. Nie wszystko trzeba brać przecież na śmiertelnie poważnie, a czasem należy się trochę tą siatkówką pobawić. Po francusku.





-trener Arnaud Josserand, którego upatrzyłam sobie jako informację turystyczną najbardziej rzetelnego informatora o stanie zdrowia Francuzów. Coach miał do mnie naprawdę anielską cierpliwość i wyczerpująco opowiadał o tym, co się dzieje z zawodnikami i ich zdrowiem. Swoją drogą, gdy trener Josserand zaprezentował mi, jak mniej więcej wyglądał palec Jenii Grebennikova po uderzeniu piłką po meczu Francja-Belgia, to skóra mi ścierpła. To cud, że Jenia w ogóle grał dalej i to na tak wysokim poziomie.

- najfajniejszy scoutman ever - Thomas Bortolossi. Człowiek, który spędzał całe dnie na hali (wierzcie mi, przychodziłam do Kraków Areny mniej więcej dwie godziny przed pierwszym meczem, a Thomas, jako jedyny scoutman, już dawno tam siedział). Tytan pracy, ogromny pasjonat komputerów i siatkówki, chyba mógłby rozmawiać o niej dzień i noc. Cóż, mnie poświęcił dobre pół godziny, a może byłoby więcej, gdyby nie rozpoczęła się ceremonia powitania Polaków i Irańczyków (i gdyby nie trzeba było do siebie po prostu krzyczeć). Efekty można poczytać tu: część 1, część 2, część 3 :)

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com


- serdeczne pozdrowienia dla pana Yanna Hildweina, dziennikarza L'Equipe, który pozwolił mi jako pierwszej porozmawiać z Jenią Grebennikovem. Tak, nadal jestem w szoku, bo w końcu to człowiek pracujący w jednym z najbardziej prestiżowych dzienników sportowych w Europie, a może i na świecie. 

- pani Ela i pani Agnieszka, a więc opiekunki Les Bleus. Cudowne, przesympatyczne dziewczyny!

- Jenia Grebennikov, człowiek, który w trakcie meczu Francja - Belgia doprowadził do zawału serca mniej więcej co drugiego francuskiego kibica i przynajmniej jedną akredytowaną osobę z Polski ;) Na szczęście Jenia to twardy chłopak i wybity z przemieszczeniem palec nie zdołał wykluczyć go z gry. Grebennikov od początku turnieju zajmował czołowe miejsca w klasyfikacji najlepiej broniących turnieju, a uhonorowaniem jego ciężkiej pracy była nagroda dla najlepszego libero. W pełni zasłużona. Oprócz tego Grebennikov ma najdonośniejszy głos z całego zespołu; gdy trzeba, zachowuje się trochę jak kamikaze skacząc przez bandy w pogoni za piłką i zachowując kamienną twarz (ale wręcz niemożliwie roześmiane oczy) odpowiada na pytania. Dwoma wyrazami. Jest postęp, bo na ME 2013 Jenia stwierdził, że z powodu słabej znajomości angielskiego w ogóle nie będzie ze mną rozmawiał, ale i tak tamten mundialowy "wywiad" nie nadawał się do publikacji ;)

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Kévin Tillie, dla którego Mistrzostwa Świata, zaraz obok Ligi Światowej, chyba były takim trochę przełomowym turniejem. Kévin co prawda nie wszystkie mecze rozegrał na miarę swoich możliwości, ale pokazał, że radzi sobie z presją, jest pewnym punktem drużyny i można na niego liczyć. Swoją drogą, to kolejna bardzo pozytywna postać francuskiego teamu, która chyba nigdy nie rozstaje się ze swoim smartfonem ;) Zdarza mi się ostatnio coraz częściej zwracać uwagę na to, w jaki sposób zawodnicy podchodzą do swoich fanów. I muszę przyznać, że młody Tillie jest chyba jednym z najbardziej otwartych siatkarzy z Francji. W Krakowie robił wiele "selfies" z kibicami, a po meczu Francja - Serbia wraz z Samuele Tuią cierpliwie rozdawał autografy i pozował do zdjęć dobre 15-20 minut. Tak przy okazji, bardzo się denerwowałam, bo Kévinowi przez dłuższy czas nie potrafiłam zrobić dobrego zdjęcia. No, jedno mi wyszło - to poniżej :)

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Antonin Rouzier chyba udzielił największej ilości wywiadów przed kamerami ze wszystkich siatkarzy Laurenta Tillie. Na początku turnieju grał wspaniale, ciągnął grę Francji i od jego dyspozycji zależał wynik Les Bleus. Niestety, im dalej w turniej, tym Rouzier coraz bardziej przygasał, aż wreszcie w półfinale i meczu o 3. miejsce niemalże zniknął. Szkoda, że tak się stało, ale - żeby było jasne - nie mam do Anto żadnych pretensji. Antonin Rouzier zrobił jedną bardzo bardzo fajną rzecz po meczu z Belgią. Spotkanie trwało pięć setów i widownia musiała błyskawicznie opuścić Kraków Arenę tuż po końcowym gwizdku, aby na halę mogli wejść kibice posiadający bilety na mecz Portoryko-Iran. Kilkoro fanów Les Bleus bardzo chciało zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z Rouzierem, ale niestety - ochrona nie pozwoliła już im na zejście w okolice boiska. Anto przeskoczył więc przez bandy i powędrował w górne rejony trybun - tak, tylko po to, żeby zrobić sobie zdjęcie z kibicami. A przecież nie musiał tego robić i od razu skierować swoje kroki do szatni, prawda? ;)

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Benjamin Toniutti, nasz kochany pan kapitan, który chyba ma świętą cierpliwość do wszystkich swoich kolegów. Zresztą wygląda na bardzo opanowanego człowieka, ale kiedy trzeba, pójdzie zrobić awanturę pokłócić się z sędzią używając argumentów nie do obalenia wyjaśnić panu sędziemu, dlaczego ten się myli. Autor chyba najbardziej efektowne cieszynek w ekipie "Trójkolorowych". Ot, taka francuska pantera :) Swoją drogą, mam wrażenie, że Toniutti nie ma szczęścia do reprezentacji Serbii. Na Mistrzostwach Europy 2011 w trakcie meczu Francja-Serbia przy piłce meczowej dla Plavich Toniuttiemu odgwizdano błąd, który sprawił, że Les Bleus odpadli z turnieju. Wielokrotnie oglądałam tą jedną jedyną akcję i pomyłki Toniuttiego na Eurovolley'u 2011 się nie dopatrzyłam, podobnie zresztą jak ówczesny trener Francji, Philippe Blain. W tym roku na Mistrzostwach Świata inny arbiter przy piłce setowej dla Francji nie pozwolił na przeanalizowanie nagrania video z kontrowersyjną sytuacją z Toniuttim w roli głównej i przyznał punkt Les Bleus, kończąc tym samym seta. Czy sędzia tym razem również się pomylił? Moim zdaniem raczej nie, ale niesmak pozostał. Zwłaszcza po niedopuszczeniu do challenge'u.

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Mory Sidibé to kolejna gaduła w drużynie. Kiedy chcesz się czegoś ciekawego dowiedzieć, idź do Mory, na pewno nie odmówi ci rozmowy, a może rozmowa będzie zawierała jeszcze tzw. efekty specjalne ;) Sidibé to wyluzowany, otwarty i bardzo pozytywny gość. Poza tym naprawdę dobrze naśladuje taneczne ruchy Michaela Jacksona, a próbkę umiejętności tanecznych pokazał dał rozgrzewki przed meczem Francja - Stany Zjednoczone (chyba leciał wtedy Thriller). Jeśli miałabym opisać Mory Sidibé jednym słowem, zdecydowanie byłoby to cool.

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Yoann Jaumel - wg komentatorów Polsatu to człowiek "podwyższający" blok swoim "imponującym" wzrostem (181 cm) ;) U mnie dorobił się przydomku "pan matematyk". Już tłumaczę - na rozgrzewce Francuzi, podobnie jak zdecydowana większość innych drużyn, grają w dziadka. Yoann również, ale zdaje się, że jego głównym zadaniem jest liczenie celnych podań. Huit, neuf, dix... ;) Poza tym to pan rozkręcający doping w kwadracie dla rezerwowych i właściciel najbardziej charakterystycznych butów wśród "Trójkolorowych". Tak, uwielbiam oczokolorowe trzewiki Yoanna Jaumela do tego stopnia, że goszczą u mnie na tapecie w telefonie i nagłówku konta na flickrze :)

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Franck Lafitte - człowiek, który do rozciągania najbardziej upodobał sobie stolik dla służb medycznych (do tej pory zastanawiam się czy przypadkiem nie ze względu na urodziwe wolontariuszki ^^). Poza tym to właściciel drugiego najsłynniejszego irokeza na Mistrzostwach Świata - 1. miejsce z urzędu zarezerwowane jest dla Ivana Zaytseva i Franck musiałby chyba zrobić sobie tęczowego irokeza, żeby przebić atakującego Azzurrich... Podobno to największy jajcarz "Trójkolorowych" i podobno najgorszy piłkarz w zespole. Przynajmniej tak twierdzi Earvin N'Gapeth. A sam Franck podczas prezentacji przed meczem o brąz pochwalił się swoimi umiejętnościami tanecznymi ;)

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Nicolas Maréchal, czyli etatowa psuja "Trójkolorowych" ;) Nico w trakcie meczu z Argentyną co prawda nie trafił w blok rywali, za to idealnie przymierzył i trafił w laptopa scoutmana Francuzów. Oczywiście, ekran nadawał się już tylko do wymiany, ale sam komputer wraz z zawartością przeżył bliski kontakt z rozpędzoną piłką i był gotowy na starcia w Łodzi. Sam Nico był tak "miły" wobec Thomasa Bortolossiego, że dzień później podczas rozgrzewki przed meczem z Australią podchodził z piłką do statystyka i straszył, że jeszcze raz zrobi to samo ;) Posiadacz wyimaginowanego kałasznikowa, którym na prezentacjach strzelał do kolegów. Nikt nie zginął, FIVB kary nie nałożyło :)



- Samuele Tuia w trakcie rozgrzewki przed / w trakcie meczu pozdrawiał znajomych fotografów, ukradkiem im machając. Albo ewentualnie szpanował swoją znajomością polskiego. Mnie przed meczem z Iranem zapytał "jak się masz?", po polsku rzecz jasna. Musiałam mieć genialną minę, gdy to usłyszałam, nie ma co ;) Obok Nico Rossarda i Jonasa Agueniera to Tuia był najbardziej "poszkodowany" z Les Bleus - dłużej zagrał chyba tylko w meczu z Polską. Cóż, szkoda, ale taki wybór trenera, ale serce się krajało, gdy po raz kolejny widziałam, że Samuele cały mecz przeklaskał w kwadracie, wraz z Jaumelem rozkręcając doping dla swoich kolegów.

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com


- Białogłowy Kevin Le Roux to dla mnie wciąż człowiek-zagadka. Potrafi psuć zagrywkę za zagrywką, aby chwilę potem "zaskoczyć" i miażdżyć serwisem rywali. Siatkarz o bardzo kruchym zdrowiu. Pisałam o tym na twitterze, ale przypomnę - Kévin miał spore kłopoty z mięśniami brzucha. Trener Josserand tłumaczył mi, że Le Roux ma coś w rodzaju blizny na jednym z mięśni brzucha. Niby wszystko jest zagojone, ale czasem jednak, np. przy wykonywaniu zagrywki bądź przy ataku, gdy zawodnik odgina ciało do tyłu, malutkie włókienka mięśniowe pękają i pojawia się ból uniemożliwiający grę. Kévin Le Roux to całkiem niezły tancerz, o czym przekonałam się przed meczem Francja-Australia, gdy wywijał obertasa z Kévinem Tillie ;)

fot Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Earvin Ngapeth to moim zdaniem najbardziej niedoceniony siatkarz tego Mundialu. Cichy bohater fazy grupowej, który w dalszej części turnieju brał na swoje barki coraz większą i więckszą odpowiedzialność za grę Francji, aż do półfinału, który mogłabym nazwać meczem Earvin Ngapeth vs. reprezentacja Brazylii 2:3. Ostatecznie nie został wyróżniony nagrodą indywidualną dla przyjmującego, co uważam za olbrzymie nieporozumienie, bo Earvin rozegrał wspaniały turniej - był ostoją Les Bleus nie tylko przy okazji odbioru serwisu, ale znakomicie spisywał się w ataku i w polu zagrywki (stawiam w tym momencie pytanie: czym w takim razie zasłużył Murilo na nagrodę dla najlepszego skrzydłowego?) Earvin Ngapeth to typowy francuski luzak - chcę serdecznie polecić wywiad dla dziennika "Polska The Times", gdzie autor wspomina, że przyjmujący Les Bleus stawił się na rozmowę... boso. Poza tym Earvin w tym momencie jest człowiekiem spajający francuską drużynę. Myślę, że czasy pt. "Ngapeth rozwala zespół od środka" już dawno odeszły w niepamięć.

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Nicolas Le Goff... Cóż, podobno jego waga była powodem dyskusji Tomasza Swędrowskiego i Wojciecha Drzyzgi. Ja trzymam się wersji ze źródeł francuskich - 115 kg. Jak dla mnie Nico jest (był) właścicielem najbardziej gustownej fryzury wśród Les Bleus - dwa złote paseczki z boku głowy: elegancko, ale z pazurem. W trakcie meczu z Iranem, Le Goff mocno uspokajał Antonina Rouziera, który ewidentnie się zagotował. Przyznam szczerze, że przez chwilę myślałam, że jeden drugiemu przyłoży z sierpowego, bo zrobiło się naprawdę gorąco. Na szczęście obyło się bez rękoczynów. Uff.

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Jonas Aguenier... Hm, od Mistrzostw Europy 2013 właściwie wiele się nie zmieniło. Jonas nadal uśmiecha się z taką samą częstotliwością jak wtedy i zwykle mecze ogląda z perspektywy trybun w towarzystwie drugiego kolegi z drużyny. Tym razem jego towarzyszem nie był już Jeff Exiga, a Nico Rossard. Co prawda ze względu na uraz Mory Sidibé Aguenier znalazł się w meczowej dwunastce na spotkania z Portoryko i Włochami, lecz za wiele sobie nie pograł. Właściwie to wszedł na zagrywkę w końcówce meczu z Italią i... tyle.

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- Nicolas Rossard całe Mistrzostwa Świata przesiedział na trybunach, choć po meczu z Belgią początkowo wydawało się, że będzie musiał zastąpić kontuzjowanego Jenię Grebennikova i tym samym dostanie swoją szansę na grę na tegorocznych Mistrzostwach Świata. Na szczęście uraz Grebennikova nie był na tyle groźny, aby wykluczył go z dalszego udziału w MŚ 2014. Tak więc Nico Rossard pozostał rezerwowym i wszystkie trzynaście spotkań obejrzał z perspektywy trybun. Myślę, że Rossard doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że właściwie tylko poważna kontuzja Grebennikova mogłaby sprawić, że zagrałby na siatkarskim Mundialu.

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com

- przesympatyczna trójka kibiców z Francji, którym w Krakowie zrobiłam kilka zdjęć (jak resztą wielu innym fanom), a kilka dni później spotkałam w tramwaju i próbowałam wyjaśnić, jak dojechać do Poczty Głównej. Pomysł spytania o drogę grupki kibiców obok okazał się niewypałem, ponieważ okazali się oni... Włochami i nie znali Krakowa, podobnie jak ja. Na szczęście istnieją internety w telefonach, tak więc mam nadzieję, że państwo z Francji dotarli na miejsce.

fot. Magdalena Gajek / siatkowkapofrancusku.blogspot.com


PS. Earvin Ngapeth prosił na swoim facebookowym koncie, aby zapisywać jego nazwisko bez apostrofu. Musicie mi wybaczyć, staram się bardzo "przestawić" na wersję zalecaną przez Earvina, ale z rozpędu może mi się zdarzyć jeszcze zapis "N'Gapeth" (ogólnie uważam, że z apostrofem jego nazwisko wygląda lepiej, ale skoro sam Earvin prosi o taki, a nie inny zapis swojego nazwiska, to trzeba się dostosować).

PPS. Miałam wrzucić ten post dużo dużo wcześniej. Niestety, obowiązki poza-siatkówkowe pochłonęły mnie do tego stopnia, że nie miałam czasu na spokojne napisanie tego tekstu. 

PPPS. A inne zdjęcia z Mistrzostw Świata 2014 możecie oglądać na moim flickrze. Na razie wrzuciłam część zdjęć z Krakowa i Bydgoszczy, ale powoli powinny zacząć pojawiać się kolejne. Na pierwszy ogień pójdzie oczywiście Team Yavbou, a później inne reprezentacje.

0 komentarze to “Subiektywnie o Mistrzostwach Świata 2014 (cz. 2)”

Prześlij komentarz