środa, 1 lipca 2015

Rekord pobity - Francuzi wygrywają dziesięć meczów z rzędu

Najważniejszym wydarzeniem minionego weekendu było przypieczętowanie przez Les Bleus awansu do finałów II dywizji. Awans został nieco przyćmiony przez pobicie rekordu kolejnych zwycięstw odniesionych w jednej edycji Ligi Światowej. Do tej pory rekord ten dzierżyli Holendrzy, którzy w 1990 roku wygrali dziewięć meczów z rzędu. W sobotę osiągnięcie "Oranje" poprawili Francuzi (10 meczów bez porażki). 



Tours


Przed meczem w Tours w lokalnej prasie ukazał się artykuł zatytułowany "Tours - stolica francuskiej siatkówki". Można się z tym zdaniem zgodzić bądź nie (dla mnie stolicą siatkówki made in France jest Poitiers i basta), ale póki co to właśnie Tours było najważniejszym przystankiem w drodze Les Bleus do Bułgarii. To tu podopieczni Laurenta Tillie odnieśli zwycięstwo numer 9, które oznaczało wygranie rywalizacji w grupie D i wywalczenie awansu do Final Four.

Mała złośliwość: miejmy nadzieję, że Francuzi nie będą mieli czasu na odpoczynek po turnieju w Warnie i od razu polecą do Brazylii, do Rio de Janeiro ;) 


fot. fivb.org


Les Bleus rozpoczęli mecz w Tours w swoim najsilniejszym składzie (no, wciąż bez Mory Sidibé, który co prawda odbijał piłkę z kolegami na rozgrzewce, ale z powodu urazu kostki nie zagrał) i kontrolowali przebieg spotkania. W końcówce drugiego seta zrobiło się jednak dość nieprzyjemnie – na boisko upadł bowiem Kévin Le Roux, a co gorsza – trzymał się za prawe kolano. Na szczęście nic poważnego Kévinowi się nie stało (udało mu się tylko doprowadzić mnie do zawału serca), lecz meczu nie dokończył. Japończycy trochę większy opór stawili w trzecim secie, na samym początku ostatniej partii prowadzili, ale wydaje mi się, że mogło to mieć związek z roszadami w składzie Les Bleus. Na boisku pojawili się Lafitte i Maréchal, więc musiało minąć kilka minut, aż złapią rytm gry. Francuzi wykonali swój plan – zwyciężyli 3:0, zagwarantowali sobie awans do Final Four w Bułgarii, tak więc nie mam za bardzo do czego się przyczepić :)

Dygresja 1: bardzo cieszy mnie, że Liga Światowa zawitała do hal, w których na co dzień grają zespoły z Ligue A / Ligue B, a więc Tours VB, Stade Poitevin, Tourcoing LM i (nieistniejące już niestety) AL Canteleu-Maromme, które swoje mecze rozgrywało w Kindarenie w Rouen. Bardzo chciałabym, żeby w przyszłym roku jeden z meczów rozegrano w Palais des Sports w Cannes, bo ta hala naprawdę zasługuje, aby ugościć najlepszych siatkarzy świata.

Dygresja 2: W Tours na trybunach można było spotkać m.in. Huberta Henno i Yannicka Bazina, a w Rouen - byłą minister sportu, Valérie Fourneyron, która swego czasu była związana z siatkówką (pani Fourneyron z wykształcenia jest lekarzem). 

fot. fivb.org

Rouen


Laurent Tillie dokonał kilku zmian w składzie Les Bleus – drugi mecz z Japonią w szóstce rozpoczęli Yoann Jaumel i Franck Lafitte, zaś Earvin Ngapeth tym razem został w kwadracie dla rezerwowych. I cóż... Japonia po dwóch setach prowadziła już 2:0. Nie mogę powiedzieć, że Jaumel grał tragicznie, bo tak nie było. Myślę, że część kłopotów Francuzów wynikała z tego, że Yoann rzadko przebywa na boisku w trakcie meczu i nie jest tak doskonale zgrany zresztą drużyny, jak Benjamin Toniutti. Dodatkowo Les Bleus mieli spore problemy ze skończeniem swoich ataków, a rywale (zwłaszcza Kunihiro Shimizu i Yuri Ishikawa) imponowali grą w obronie i bezlitośnie obijali francuski blok. Sytuacja zmieniła się, gdy na boisku zameldowali się Toniutti, Le Roux i Ngapeth. „Trójkolorowi” ruszyli do ataku i choć w trzeciej partii przegrywali jeszcze 6:12, to odrobili straty i odwrócili losy tego spotkania, wygrali 3:2, a tym samym poprawili osiągnięcie Holendrów z 1990. Dziesięć triumfów z rzędu w jednej edycji Ligi Światowej to nowy rekord. Kto wie – być może jutro podopieczni Laurenta Tillie wyśrubują go jeszcze bardziej :)

Na uwagę zasługuje postawa Les Bleus w bloku. Gospodarze 20-krotnie zatrzymali Japończyków. Robi wrażenie, ale trzeba pamiętać, że siatkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni nie należą do najwyższych zespołów w tegorocznej Lidze Światowej.

fot. fivb.org


Laurent Tillie postanowił, że do kadry A dołączą dwaj zawodnicy, którzy niedawno wrócili z Baku. Są to Jonas Aguenier, który wraz z kolegami zajął 4. miejsce na Mistrzostwach Świata 2014, a także Trévor Clévenot - „odkrycie” minionego sezonu Ligue AM. Bardzo cieszy mnie zwłaszcza obecność Clévenota, który ma za sobą doskonały sezon ligowy i był liderem Les Bleus podczas Igrzysk Europejskich w Baku. Czy 21-letni przyjmujący w nadchodzący weekend dostanie szansę na grę w Lidze Światowej? Mam nadzieję, że tak, choć konkurencję ma olbrzymią. Niemniej jednak trzymam kciuki za Trévora. 


25.06.2015 | Francja - Japonia 3:0 (25:20, 25:19, 25:21)

Francja: Rouzier (17), Toniutti (4), Tillie (6), Ngapeth (13), Le Roux (5), Grebennikov (L) oraz Henry, Maréchal (4) i Lafitte (4)

27.06.2015 | Francja - Japonia 3:2 (23:25, 22:25, 25:20, 25:23, 15:10)

Francja: Rouzier (22), Tillie (13), Jaumel (3), Le Goff (14), Maréchal (4), Lafitte (4), Grebennikov (L) oraz Toniutti (4), Ngapeth (14) i Le Roux (5)


fot. fivb.org


Zawodnik weekendu: Antonin Rouzier

Za świetny mecz w Tours, w którym zdobył 17 pkt przy blisko 73% skuteczności w ataku, za zakończenie akcji dającej awans do Final Four w Warnie, za 22 pkt (w tym sześć punktowych bloków) w spotkaniu w Rouen oraz za tą kapitalną akcję (na spółkę z Earvinem Ngapethem - gdyby nie jego obrona, to Rouzier nie mógłby zdobyć tego punktu):




PS. Egzamin i przeprowadzka w dwa dni wybitnie nie sprzyjają tworzeniu czegokolwiek, zwłaszcza pisaniu przydługich tekstów na bloga, stąd tak wielkie opóźnienie :)

PPS. Coś o Igrzyskach Europejskich powinno się za kilka dni ukazać. Niestety, jestem tylko człowiekiem i nie jestem w stanie ogarnąć tylu "francuskich" spotkań naraz ;)

0 komentarze to “Rekord pobity - Francuzi wygrywają dziesięć meczów z rzędu”

Prześlij komentarz