czwartek, 1 sierpnia 2013

Marien Moreau - dziesiąty Francuz w PlusLidze

Wygląda na to, że nadchodzący sezon PlusLigi będzie całkiem interesujący z punktu widzenia kibica reprezentacji Francji. Wczoraj umowę z Czarnymi Radom podpisał Marien Moreau, stając się już dziesiątym, wliczając w to również „nowego" Francuza - Rafaëla Redwitza, siatkarzem będącym obywatelem kraju znad Sekwany, który zdecydował się zagrać w Polsce. 



„Moreau w Radomiu!” - smsa o takiej treści dostałam wczoraj koło 13.00. Nie będę cytować swojej odpowiedzi, ponieważ kultura zobowiązuje ;) W każdym razie myślałam przez chwilę, że to kolejna niesprawdzona wiadomość w stylu „Mory Sidibé zasili Czarnych”, ale jak się okazało - faktycznie, zawodnik, którego cenię i darzę ogromną sympatią zagra w naszej PlusLidze. No cóż, liczba Francuzów musi się zgadzać :) (nie mogłam się powstrzymać od użycia emotikon, ech...)

Zwykle czytam komentarze kibiców dotyczące różnych transferów. Ot, choćby dlatego, że chcę znać opinie innych ludzi na ten temat. Tym razem również tak zrobiłam i cóż, zdania są podzielone. Jedni uważają, że to naprawdę dobry ruch transferowy - może Francuz nie zostanie gwiazdą PlusLigi, ale będzie ciągnął grę radomian. Inni już na wstępie skreślają Marien Moreau, twierdząc, że na pewno nic z tego nie będzie. Oczywiście, trudno jest przewidzieć, jak spisze się ten naprawdę potężnie zbudowany gracz, jednak uznawanie go za nieudany transfer jest przedwczesne. To samo z hurraoptymizmem. 

fot. FIVB

Spotkałam się z opinią, że Marien Moreau to tylko i wyłącznie „siła razy ramię”, a więc bezmózgie ataki przed siebie i modlenie się, żeby piłka spadła w pomarańczowym polu lub też otarła się o ręce rywala i wylądowała poza boiskiem. Nie da się ukryć, że tegoroczna Liga Światowa była słaba w wykonaniu Moreau (chociaż duży plus należy mu się za mecze z Polską, w których wypadł całkiem nieźle). 29-letni zawodnik faktycznie zbyt często uderzał, jakby nie za bardzo nie obchodziło go, co robi przeciwnik w bloku i obronie. Jednocześnie był też daleko od formy, jaką prezentował rok wcześniej. Szczerze mówiąc, podczas Ligi Światowej 2012 jego gra podobała mi się o wiele bardziej niż Antonina Rouziera (nie licząc meczu z Amerykanami w Dallas, gdzie „Antek” zagrał koncertowo). Moreau częściej niż jego kolega „po fachu” korzystał ze swojej techniki, jednak wciąż podstawą jego ataków pozostaje siła. Zresztą, trudno z niej nie korzystać, grając po przekątnej z przyjmującym, a dodatkowo będąc tak potężnie zbudowanym. Marien Moreau jednak wielokrotnie opierał piłkę o blok przeciwników czy też kiwał w środek boiska. Rzecz jasna, nie uniknął błędów, bywał również bardzo widowiskowo blokowany. Jak każdy atakujący.


Zastanawiałam się niemal od pierwszego weekendu Ligi Światowej, co jest przyczyną tak drastycznego spadku formy Marien Moreau, który przecież sezon 2011/2012 spędzony w Sète i nieco późniejsze występy w barwach Francji mógł zaliczyć do bardzo udanych. Niepokoiła mnie opaska na prawym łokciu, z którą Francuz się nie rozstawał, ale jeżeli była to jedynie forma zabezpieczenia stawu, a żadne poważniejsze kontuzje mu nie dokuczały, to mogłabym przypuszczać, że wina leży po stronie częstych zmian otoczenia.

Marien Moreau w okresie październik 2012 - kwiecień 2013 zagrał w trzech różnych klubach na trzech różnych kontynentach. Rozpoczął od przygody w Portoryko, w beniaminku tamtejszej Ligi Superior, czyli Capitanes de Arecibo i wraz z Hectorem Soto poprowadził ten klub do mistrzowskiego tytułu. Moreau w turnieju finałowym zdobył w czterech meczach 72 punkty - był to najlepszy wynik spośród wszystkich zawodników Capitanes.

fot. fpvoleibol.com


W lutym atakujący reprezentacji Francji zdecydował się obrać kierunek bliskowschodni i podpisał umowę z Al Arabi Doha, w którym miał występować do kwietnia. Nie został jednak dopuszczony do gry, ponieważ pojawiły się problemy z dokumentacją, o czym sam wspominał w wywiadzie dla sports.fr. Marien Moreau spędził miesiąc bez treningu z piłką, jednak ćwiczył na siłowni, starając się zachować możliwie jak najwyższą dyspozycję.

Już w połowie marca Marien Moreau wrócił na „stare śmieci”, czyli do AS Cannes, w którym rozegrał tylko kilka meczów (7 fazy play-off i 1 fazy zasadniczej). Nie błyszczał, choć był drugim najlepiej punktującym zawodnikiem w drużynie Christophe'a Meneau, a jego skuteczność w ataku wahała się mniej więcej w okolicach 35-40%. Grę ekipy z Lazurowego Wybrzeża ciągnął w tamtym czasie raczej Nicolas Maréchal niż Marien Moreau, co mogło mieć jakiś związek z tym, że Nico był mimo wszystko bardziej zgrany z kolegami z drużyny i uniknął większych przerw w grze (poza chwilowym zawieszeniem) i zmian otoczenia.

Atakujący zaś wyraźnie zgubił swoją formę, nie do końca odzyskał ją podczas pierwszej części sezonu reprezentacyjnego. Być może wyjazd do Portoryko nie był dobrą decyzją, biorąc pod uwagę względy sportowe, ale Marien Moreau doskonale wiedział, co robi. Nie ukrywał, że sezon 2012/2013 chce poświęcić w dużej mierze na powiększenie stanu konta bankowego. Przyznał zresztą w jednym z wywiadów, że oferta Capitanes była bardzo atrakcyjna pod względem finansowym i to był jeden z dwóch powodów, dla których opuścił Francję i wybrał Portoryko. Drugi to „la qualité de vie” - jakość życia, a zatem cała pozasportowa otoczka. Być może winna jest przymusowa przerwa od gry, jaka pojawiła się, gdy na jaw wyszły problemy „papierkowe”. Kluczowe są dwa słowa - być może, bo to tylko i wyłącznie moje gdybanie.

Tak czy inaczej Marien Moreau pozostaje zawodnikiem solidnym, który ma na swoim koncie m.in. złoto Ligi Mistrzów zdobyte wraz z Tours VB w 2005, mistrzostwo Hiszpanii i zdobyte dwa Puchary Francji. Kibice i siatkarze Resovii powinni kojarzyć go z dwumeczu z Arago de Sète w Pucharze CEV - tamtym czasie Francuz był zdecydowanie najskuteczniejszym graczem Les Panthères Roses. Na pewno Moreau nie jest tak wybitnym siatkarzem, jak Maxim Mikhaylov, Tsvetan Sokolov czy György Grozer, którzy niemalże w pojedynkę są w stanie wygrać mecz, ale chcę mocno wierzyć, że ten urodzony w Évreux siatkarz sprawdzi się w naszej lidze. Bo chyba po nie do końca zadowalającym sportowo sezonie klubowym ma sobie coś do udowodnienia.

fot. FIVB


PS. 
Zastanawiam się, jaką decyzję podejmie Laurent Tillie, jeśli chodzi o atakujących na Mistrzostwa Europy. Wciąż nie ma choćby szerokiego składu reprezentacji Francji, a sytuacja prezentuje się ciekawie. Trener ma do dyspozycji trzech (na upartego - czterech, bo Kévin Le Roux w razie nagłej potrzeby może spokojnie zagrać po przekątnej z rozgrywającym) atakujących, ale:

- zagadką pozostaje forma Antonina Rouziera, który nie zagrał w żadnym meczu reprezentacji, odkąd jej trenerem został Laurent Tillie, a dodatkowo z tegorocznej Ligi Światowej musiał zrezygnować ze względu na urazy - co prawda, trenował z kadrą Francji przed meczami z Polską, jednak w meczowej dwunastce się nie znalazł;

- Mory Sidibé z pewnością podczas Ligi Światowej spisywał się lepiej od Marien Moreau, lecz nie do końca wiadomo, czy nie „spali się”, gdy Francuzi zagrają w barażach czy ewentualnych ćwierćfinałach, gdzie porażka oznacza odpadnięcie z turnieju;

- jak napisałam wcześniej, Marien Moreau na Lidze Światowej nie był w najwyższej formie, jednak nie oznacza to, że nie zdąży odbudować się w okresie przygotowawczym.


Jestem pewna, że Laurent Tillie wybierze dwóch atakujących będących w lepszej dyspozycji, nie patrząc na zasługi i jednocześnie przyznaję - nie będę zaskoczona, jeśli Rouzier do Polski na ME nie przyjedzie...


0 komentarze to “Marien Moreau - dziesiąty Francuz w PlusLidze”

Prześlij komentarz