Mistrzostwa Europy zaczęły się dla Francuzów wspaniale, ale to, co dobre, szybko się kończy. Drugi raz z rzędu Les Bleus nie przebrnęli ćwierćfinałów. Zdaniem wielu grali piękną siatkówkę, bardzo widowiskową, zwłaszcza w obronie. Dla mnie najistotniejsze jest jedno - Francuzi nie kombinowali. Trafili na Rosjan i przegrali, ale z honorem.
O systemie Mistrzostw Europy powiedziano już chyba wszystko. Że jest niezbyt dobry i sprzyja specjalnemu przegrywaniu niektórych meczów tylko i wyłącznie po to, aby w kolejnej rundzie uniknąć niewygodnego rywala. Teodor Salparov powiedział po meczu ćwierćfinałowym z Niemcami (wygranym przecież przez Bułgarów) bez ogródek: "Uważam, że obecna formuła jest głupia". I ja się z nim zgadzam. Wcale nie dlatego, że Francja przegrała z Rosją, bo to nie o to chodzi (jeśli wygraliby ten mecz ze Sborną, nadal uważałabym formułę za idiotyczną). W tym momencie opłaca się przegrywać, a tak być nie powinno. Dlatego bardzo chciałabym, żeby powrócił system używany przez CEV choćby w Mistrzostwach Europy 2009 - początkowo 4 grupy z 4 zespołami, a kolejna runda to ponownie faza grupowa, w której liczą się również wygrane / przegrane z poprzedniej rundy. Ten system był nieco bardziej sprawiedliwy, ponieważ do półfinałów awansowały wówczas ekipy, które faktycznie były najsilniejsze. Ewentualnie wdrożyć system znany z piłki nożnej - z każdej grupy wychodziłyby po dwa najlepsze zespoły (i grałyby w ćwierćfinale).
To tak słowem wstępu.
Poniedziałek, 23.09.2013 - w oczekiwaniu na baraże
W niedzielę wieczorem po wygranej z Turcją Francuzi wrócili do hotelu i oglądali przy wspólnym piwie finał Eurobasketu, w którym ich rodacy ograli Litwę 80:66 (o ile dobrze pamiętam).
W poniedziałek z tego, co wiem, to trochę potrenowali, a po południu wybrali się na zwiedzanie Gdańska (zdjęcie niżej zrobił Kévin Tillie)...
fot. instagram.com |
...i zrobili sobie sesję zdjęciową w swoich pokojach w hotelu Mercure. Całkiem przyjemną.
Wczesnym popołudniem w Ergo Arenie była zorganizowana konferencja prasowa przed barażem Polska-Bułgaria. Nie wybrałam się na nią, ponieważ nie sprawdziłam rano maila i po prostu o niej nie wiedziałam. Zdarza się... ;)
Wtorek, 24.09.2013 - "czy to było tylko jedno piwo?"
Pytanie to padło na konferencji prasowej przed ćwierćfinałem Francja-Niemcy, a skierowane było do Vitala Heynena (tak, tym razem nie przegapiłam konferencji prasowej), ale od początku.
Pytanie to padło na konferencji prasowej przed ćwierćfinałem Francja-Niemcy, a skierowane było do Vitala Heynena (tak, tym razem nie przegapiłam konferencji prasowej), ale od początku.
Konferencja prasowa miała rozpocząć się o godzinie 15.00. Laurent Tillie (z nową fryzurą) stawił się punktualnie. Vital Heynen niestety spóźnił się, ale nie ze swojej winy. Przed konferencją w Ergo Arenie Niemcy mieli zaplanowany trening. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że ostatnie 20 minut treningu spędzili w egipskich ciemnościach. W sali, w której ćwiczyli podopieczni Vitala Heynena istnieje zabezpieczenie przed przegrzaniem żarówek, które uniemożliwia włączenie światła dopóki żarówki nie wystygną (podobne zabezpieczenie mają np. niektóre rzutniki - studenci wiedzą, o czym mówię). W związku z tym trener Heynen przyszedł na konferencję z małym opóźnieniem i wściekły jak osa. Prawdę mówiąc, nie dziwię mu się. Na szczęście szybko ochłonął i mieliśmy okazję wysłuchać bardzo trafnych spostrzeżeń belgijskiego coach'a.
fot. CEV |
Muszę wyjaśnić jeszcze kwestię tego piwa, które jest w śródtytule. Mianowicie szkoleniowiec Niemców powiedział, że poniedziałek jego drużyna przeznaczyła głównie na odpoczynek i poszła na piwo. Jeden z dziennikarzy na sali zapytał zatem, czy było to tylko jedno piwo. Nie, nie dowiedzieliśmy się, ile Niemcy wypili ;) Ogólnie obaj szkoleniowcy sypali żartami jak z rękawa, ot, choćby Tillie zaproponował Heynenowi, żeby ten spróbował mówić po polsku. Już wyjaśniam - Vital Heynen znany jest z tego, że włada bodajże 5 językami obcymi. Niestety, polskiego jeszcze nie zna. Międzyczasie do salki zaglądali zawodnicy, m.in Denys Kaliberda podpowiadający wszystkim, które państwa były najlepsze w zawodach młodzieżowych roczników 1987-1990. Konferencja prasowa odbyła się niestety bez udziału kapitanów drużyn z wiadomych względów (nie, nie jest to kwestia piwa - po prostu odpoczywali przed ćwierćfinałami), ale jeśli ktoś byłby zainteresowany, to odsyłam pod ten link.
Francuzi pojawili się jednak w Ergo Arenie na meczu Słowacja-Rosja. Meczu bardzo krótkim, trwającym jedynie 68 minut. Oni sami chyba na trybunach spędzili może niecały set, ale załapali się na wymyśloną przez pana Marka Magierę zabawę dla publiczności - powtarzanie sygnałów sędziego. Tak, Les Bleus wykonywali dokładnie te same ruchy, co sędzia Nicholas Heckford z Anglii. O ile się nie mylę, to gdzieś w serwisie dailymotion można znaleźć nagranie wideo.
Później nadszedł czas na mecz Polska-Bułgaria. Przykre było to, że w Ergo Arenie pojawiło się zaledwie 6,5 tysiąca kibiców. Mało, ale trzeba wziąć pod uwagę dwie rzeczy - raz, był to dzień roboczy (wtorek), a dwa - bilety były drogie, kosztowały zdaje się 100-140 zł (PZPS przed meczem poinformował, że z biletem na fazę grupową mecz na baraż można kupić 30% taniej, ale taki news pojawił się moim zdaniem za późno. A z drugiej strony - co z ludźmi, którzy bilety na baraż już mieli kupione?). Doping mimo wielu pustych miejsc był jak zwykle fantastyczny, ale muszę zauważyć, że w niektórych momentach bardziej było słychać grupkę ok. 50-60 kibiców bułgarskich. Przyznam się, że przed meczem typowałam zwycięstwo Bułgarii i się nie przeliczyłam, choć po dwóch pierwszych setach można było sądzić, że to Polacy awansują do ćwierćfinału. Jak wiemy, kto nie wygrywa 3:0, ten przegrywa 2:3 - i to sprawdziło się bardzo boleśnie w przypadku biało-czerwonych. Myślę, że w tym meczu decydujące były dwa elementy (choć Nikolay Nikolov uważa, że ważniejszy był od tego wszystkiego team spirit w reprezentacji Bułgarii):
a) Tsvetan Sokolov (przepraszam, że nazwałam go brzydko "elementem"), który kończył bardzo wiele piłek. 35 punktów nawet w pięciosetowym meczu musi robić wrażenie.
b) błędy własne, zwłaszcza błędy w polu zagrywki. Wiecie, ile serwisów popsuli Polacy? Aż 23. Dla porównania - Bułgarzy pomylili się przy wykonywaniu zagrywki 14 razy w pięciu setach. Różnica dziewięciu "oczek" - i to tylko, jeśli chodzi o serwis. Ogółem biało-czerwoni popełnili aż 36 błędów, a ich rywale 23. Najgorszy pod tym względem był trzeci set, w którym Polacy oddali Bułgarom aż 10 punktów.
a) Tsvetan Sokolov (przepraszam, że nazwałam go brzydko "elementem"), który kończył bardzo wiele piłek. 35 punktów nawet w pięciosetowym meczu musi robić wrażenie.
b) błędy własne, zwłaszcza błędy w polu zagrywki. Wiecie, ile serwisów popsuli Polacy? Aż 23. Dla porównania - Bułgarzy pomylili się przy wykonywaniu zagrywki 14 razy w pięciu setach. Różnica dziewięciu "oczek" - i to tylko, jeśli chodzi o serwis. Ogółem biało-czerwoni popełnili aż 36 błędów, a ich rywale 23. Najgorszy pod tym względem był trzeci set, w którym Polacy oddali Bułgarom aż 10 punktów.
Środa, 25.09.2013 - rosyjski czołg vs. francuska defensywa - 3:1.
Przed tym ćwierćfinałem miałam naprawdę duże obawy, że Rosjanie zrobią z Francuzami dokładnie to, co zrobili ze Słowakami, a więc szybka egzekucja w godzinkę z prysznicem. Od początku wiedziałam, że mało prawdopodobne jest wyeliminowanie Rosjan z turnieju. Sborna dysponuje niesamowitą siłą w ataku, potężnie zagrywa, a do tego ma wysoki blok. W tych trzech elementach zdecydowanie dominowała nad Francją, a samą obroną Les Bleus niestety nie byli w stanie odesłać do domu najlepszej obecnie drużyny świata. Przy potężnie zbudowanych i bardzo wysokich Rosjanach Francuzi wyglądali jak juniorzy. Naprawdę, różnica w warunkach fizycznych była znaczna.
fot. facebook.com |
Zagrywki Sbornej robiły chyba największe spustoszenie w szeregach francuskich. Rosjanie posłali aż 12 asów serwisowych (Les Bleus - a w zasadzie Julien Lyneel - tylko 2), ale nawet jeśli nie były to punktowe serwisy, to bardzo odrzucały Francuzów od siatki i praktycznie uniemożliwiały wyprowadzenie skutecznej akcji. Mistrzowie olimpijscy międzyczasie organizowali szczelny blok, który nie zawsze był punktowy, jednak dawał im możliwość zdobycia punktu z kontry. Zresztą, ciężko było Francuzom cokolwiek zrobić, gdy przykładowo Dmitriy Muserskiy zagrywał z prędkością ok. 120 km/h.
Dodatkowo "Trójkolorowi" zagrali praktycznie bez prawego skrzydła. To był zdecydowanie najsłabszy mecz w wykonaniu Antonina Rouziera. O ile w fazie grupowej Anto dawał sobie radę i był ważnym ogniwem w drużynie Laurenta Tillie, tak w meczu z Rosjanami nie istniał. Rywale doskonale wiedzieli, jak zmusić go do błędu. Teraz zerknęłam w statystyki i widzę, że Anto skończył zaledwie 5 ataków (a próbował 23 razy). O wiele lepiej w ataku spisywał się Mory Sidibé, który grał od początku czwartego seta i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie bodajże 5:1. Niestety, Les Bleus trudno było pójść za ciosem. Rosjanie "uruchomili" piekielnie mocną zagrywkę, dołożyli szczelny blok, dzięki czemu nie dali sobie wydrzeć zwycięstwa.
fot. facebook.com |
Francuzi pokazali, że z Rosją można grać, choć jest się zdecydowanie słabszym fizycznie. Można ich także wysoko pokonać. Do 17 na przykład. Do tego trzeba jednak trochę sprytu i zagrań technicznych. Rosjanie mieli kłopot z odbiorem zagrywki Juliena Lyneela. Floaty w jego wykonaniu bardzo utrudniły życie rosyjskim przyjmującym i właśnie kiedy to on meldował się w polu zagrywki, to Sborna zaczynała tracić punkty seriami. Nie można jednak absolutnie pominąć Earvina N'Gapetha, bo przecież Francja nie zdobywała punktów ot tak. Earvin wykonał kapitalną robotę w ataku, wziął na siebie ciężar gry (który to już raz...) i to w dużej mierze dzięki niemu, Lyneelowi i Toniuttiemu spotkanie było bardzo interesujące. Francja zaciekle się broniła i choć odpadła, to przynajmniej po pięknej walce.
fot. facebook.com |
Może gdyby prawe skrzydło działało jak należy, to siła ataku byłaby większa i ten mecz potoczyłby się inaczej. Przyjęcia chyba nie można było poprawić, nie przy takich "bombach" Rosjan. Porażka zawsze boli - gracza, trenera, kibica... Nie jest łatwo jest pójść do mixed zone i rozmawiać z zawodnikiem z drużyny odpadającej z turnieju. Każde pytanie w tak trudnym momencie wydaje się być nie na miejscu, ale Mory Sidibé na szczęście był bardzo cierpliwy. Ogólnie nastroje w mixed zone były bardzo różne. Mory był przygaszony, Earvin przeszedł zapłakany, odmawiając wywiadów z kimkolwiek, natomiast w całkiem niezłych humorach byli Samuele Tuia i Gérald Hardy-Dessources: Ten drugi żartował z dziennikarzami (mówiłam już, że to mega pozytywna postać w kadrze?). Musiałam wyglądać mocno nieciekawie, ponieważ Gégé tylko zerknął na mnie i powiedział, żebym się uśmiechnęła, bo świat się nie zawalił. I miał rację :)
fot. facebook.com |
Jeszcze tylko kilka przemyśleń i ciekawostek:
- Zauważyliście, że Francję w ostatnich latach z Mistrzostw Europy eliminują późniejsi złoci medaliści?ME 2009 - finał Polska - Francja 3:1, Polska mistrzem EuropyME 2011 - ćwierćfinał Serbia - Francja 3:1, Serbia mistrzem EuropyME 2013 - ćwierćfinał Rosja - Francja 3:1, Rosja mistrzem EuropyME 2015 - kto pokona Francję, zdobędzie złoto?
- Nie jest wstyd przegrać z Rosjanami po walce. Gorzej, jak się przegrywa 3:0 i bardzo wyraźnie w setach (jak Słowacja w barażu). I miło się czyta komentarze, że ćwierćfinał Rosja-Francja był jednym z najlepszych meczów na tegorocznym Eurovolley'u. Prawdę mówiąc, nie wiem, czy nie lepszym spotkaniem był baraż Polska-Bułgaria, choćby ze względu na dramaturgię tego meczu.
- Szkoda mi Bułgarów. Czwarta impreza z rzędu, na której zajmują czwarte miejsce. I to bez Kaziyskiego. Mam wrażenie, że bez niego i Stoycheva jako trenera Bułgarzy grają lepiej, tworzą prawdziwy kolektyw, co przekłada się na dalsze wyniki. Szkoda, że Todor Skrimov odszedł z Paris Volley, ale za to ASUL Lyon będzie miał pociechę z Salparova. To był kapitalny turniej w jego wykonaniu. Jeff Exiga może nie zgarnąć nagrody dla najlepszego libero w Ligue A w nadchodzącym sezonie.
- Słowacki wcale nie jest podobny do polskiego, o czym boleśnie przekonałam się rozmawiając z Matejem Patakiem.
- Mixed zone powinien być szerszy ;) Aby wyjść z niego, trzeba było cudem przecisnąć się przez tłum ok. 30 dziennikarzy stojących przed np. Bartoszem Kurkiem. Nie było to najłatwiejsze zadanie, ale jakoś się udało.
- Budowanie francuskiej drużyny na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro - in progess. Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Brakuje w tej chwili tylko atakującego z zimną głową, który bije mocno, ale jednocześnie ma doskonały przegląd sytuacji. Kogoś takiego jak Sokolov, Grozer, Schöps, Miljković czy obecnie Pavlov. Dlatego bardzo czekam na powrót Moreau, na wysoką formę Sidibé i Rouziera, ale w tym sezonie klubowym będę przyglądać się troszkę bardzie młodemu Julienowi Winkelmullerowi (Tourcoing LM, Ligue B), który bardzo dobrze grał na MŚJ w tym roku.