środa, 28 maja 2014

Początek Ligi Światowej 2014 na plus

Dwa mecze, pięć punktów - to dorobek Francji po pierwszym weekendzie Ligi Światowej. Mimo nieobecności czterech podstawowych zawodników (N'Gapeth, Lyneel, Hardy-Dessources, Le Roux) dla Les Bleus to było najlepsze otwarcie World League od sezonu 2008/2009 (!), kiedy na starcie dwukrotnie pokonali Wenezuelę.


Generalnie Francuzi zwykle niespecjalnie spisują się na początku Ligi Światowej, dość wolno się rozkręcają. Przykładowo w ubiegłym sezonie przegrali cztery pierwsze mecze, w 2011 ponieśli sześć porażek z rzędu na inaugurację World League. Tym razem podopiecznym Laurenta Tillie udało się pokonać dwukrotnie Argentynę, którą zresztą dwa razy ograli w poprzedniej edycji Światówki. Mecze z Albicelestes poprzedziły trzy mecze sparingowe z reprezentacją Brazylii.

Z Canarinhos Francuzi spotkali się w ubiegłorocznej Lidze Światowej. Wówczas padły wyniki 3:2 i 1:3, choć i w pierwszym meczu Les Bleus byli bliscy zwycięstwa (prowadzili 9:12 w tie-breaku, by przegrać 15:12). W towarzyskich starciach z wciąż urzędującymi mistrzami świata Trójkolorowi polegli dwukrotnie, a raz padł remis (obaj szkoleniowcy umówili się na rozegranie czterech setów w każdym ze spotkań).

16 maja 2014:
Brazylia - Francja 4:0 (25:16, 25:23, 25:23, 25:19)

17 maja 2014:
Brazylia - Francja 3:1 (25:19, 19:25, 26:24, 25:22)

18 maja 2014:
Brazylia - Francja 2:2 (25:17, 27:25, 23:25, 24:26)

fot. fivb.org

Po pobycie w ośrodku treningowym Saquarema Les Bleus udali się do Argentyny, a konkretniej do Mendozy. Wiadomo było, że w obu meczach nie zagra Earvin N'Gapeth (kontuzja barku). Co więcej, w czwartek wieczorem pojawiła się informacja o problemach zdrowotnych Antonina Rouziera. Atakujący w piątek przeszedł dokładniejsze badania, które nie wykazały poważniejszego urazu, ale mimo to zawodnik rozpoczął pierwszy mecz z Argentyną w kwadracie dla rezerwowych. 

Mory Sidibé nie grał jednak porywająco w sobotnim starciu z Argentyną i po przegranym pierwszym secie trener Tillie postanowił wprowadzić na boisko właśnie Rouziera. Były już gracz Cuneo był zdecydowanym liderem swojej drużyny i to głównie jemu Les Bleus mogą zawdzięczać zwycięstwo 3:2. Antonin Rouzier łącznie zdobył 21 pkt (3 blokiem), a jego gra mogła się podobać. Nie można zapomnieć o Nicolasie Maréchalu, który bardzo dobrze spisywał się w bloku, całkiem nieźle również atakował (50% skuteczności). Na słowa uznania zasłużył również Franck Lafitte. Słabiej prezentował się natomiast Kévin Tillie, którego zastąpił w pewnym momencie Samuele Tuia. 

Co ciekawe, zarówno Maréchal, jak i Lafitte powrócili do kadry po dłuższych przerwach. Nicolas Maréchal ostatni oficjalny mecz w niebieskich barwach zagrał w 2012 roku, w kwalifikacjach do ME (oczywiście, przyjmujący znalazł się w składzie Francji na mecze z Polską w LŚ 2013, ale tuż przed rozpoczęciem pierwszego z nich nabawił się kontuzji pleców, która ciągnęła się za nim przez kilka kolejnych miesięcy). Franck Lafitte czekał na powrót do kadry jeszcze dłużej - od Eurovolley 2011. Na boisku zameldował się również Toafa Takaniko - po raz pierwszy od 2010 roku, a w tie-breaku dwa "oczka" zdobył Jonas Aguenier, dla którego był to pierwszy mecz o punkty w reprezentacji Francji. 

Trzeba przyznać, że nie wszystkie elementy gry w drużynie z Francji funkcjonowały tak, jak powinny. Pojawiały się nieporozumienia, było trochę chaosu na boisku, zwłaszcza w akcjach w defensywie, również zagrywka pozostawiała sporo do życzenia. Na pewno można pochwalić Les Bleus za grę w bloku - tym elementem zdobyli 17 pkt, co zresztą nieco zdziwiło Laurenta Tillie, który na pomeczowej konferencji powiedział: - Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyniku. To trochę zaskakujące, bo ten mecz nie układał się po naszej myśli. Wydaje się, że Argentyna nie wytrzymała presji w samej końcówce. Po raz pierwszy byliśmy lepsi w bloku, co jest kolejną niespodzianką.

fot. FIVB

Drugi mecz z Argentyńczykami zakończył się pewnym zwycięstwem Trójkolorowych, choć początek był spotkania wcale nie zapowiadał happy endu. W pierwszych minutach gry kompletnie nie funkcjonowały skrzydła - zarówno Maréchal, jak i Tillie popełniali sporo błędów. Francuzi przegrywali w pewnym momencie sześcioma punktami (10:4), lecz przy serwisie Le Goffa odrobili straty (15:15). Albicelestes mieli piłkę setową, nie wykorzystali jej i ostatecznie przegrali 24:26. To podcięło skrzydła gospodarzom, którzy nie potrafili już nawiązać walki z rywalami. Dalsza część spotkania była o wiele lepsza w wykonaniu Les Bleus, świetnie spisywał się zwłaszcza Franck Lafitte, skuteczny w bloku i w ataku. Wspaniale grał także Kévin Tillie, który raz po raz nękał rywali skutecznymi zbiciami zarówno ze skrzydeł, jak i z szóstej strefy, nieźle przyjmował zagrywkę, a mecz zakończył z dorobkiem 15 pkt i blisko 70% skutecznością w ataku. Mimo braku dwóch podstawowych środkowych, a więc Kévina Le Roux (który wyleczył już kontuzję kostki ma jednak powrócić do gry już na mecze z Japonią w Montpellier) i Géralda Hardy-Dessourcesa (31-letni zawodnik w wywiadzie dla La Nouvelle Republique przyznał, że sam zrezygnował z udziału w tegorocznej Lidze Światowej, aby w pełni wyleczyć wszystkie urazy, z jakimi boryka się od pewnego czasu), Les Bleus wciąż błyszczeli w bloku, co może tylko cieszyć.

fot. FIVB


Oczywiście, dwa zwycięstwa z Argentyną nie są niczym wielkim i nie można z całą pewnością stwierdzić, że Francja jest w niezłej dyspozycji. To raczej Albicelestes zawodzą. Mimo to dwa zwycięstwa na wyjeździe napawają optymizmem.

Prawdziwy test Les Bleus przejdą dopiero za dwa tygodnie, kiedy zmierzą się z (moim zdaniem) najsilniejszą ekipą w grupie D, czyli z reprezentacją Niemiec. Nie wolno jednak lekceważyć Japonii, z którą Francja zagra już w nachodzący weekend w Montpellier. Siatkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni zdołali urwać punkt Niemcom i nie są wygodnym rywalem. Choć prezentują dość specyficzną siatkówkę, z pewnością są do ogrania. Chciałabym za tydzień o tej porze móc napisać, że "Trójkolorowi" mają na swoim koncie już 11 pkt...


Sobota, 24 maja 2014:  Argentyna - Francja 2:3 (25:20, 20:25, 25:21, 22:25, 12:15)

Francja: Toniutti, Tillie (6), Le Goff (5), Tuia (6), Lafitte (11), Sidibé (5), Grebennikov (L) oraz Aguenier (2), Rouzier (21), Maréchal (14) i Takaniko 

Niedziela, 25 maja 2014: Argentyna - Francja 0:3 (24:26, 18:25, 22:25)

Francja: Rouzier (13), Toniutti (1), Tillie (15), Le Goff (8), Maréchal (8), Lafitte (11), Grebennikov (L) oraz Takaniko



PS. W ubiegłym sezonie właśnie w meczach z Albicelestes zabłysnął Nicolas Le Goff, który od tamtej pory ma stałe miejsce w wąskiej kadrze Les Bleus. W tym sezonie w Argentynie wspaniale zaprezentował się Franck Lafitte... Historia lubi się powtarzać? :)

0 komentarze to “Początek Ligi Światowej 2014 na plus”

Prześlij komentarz