poniedziałek, 16 czerwca 2014

Francuzi zatrzymani w Rouen

Wszystko kiedyś się kończy. W Rouen dobiegła końca zwycięska passa Francuzów. Po sześciu zwycięstwach z rzędu "Trójkolorowi" musieli pogodzić się z porażką, bolesną - bo odniesioną przed własną publicznością. W Tuluzie Les Bleus zagrali już o wiele lepiej i nie dali większych szans Niemcom, których ograli po raz trzeci w tegorocznej edycji Ligi Światowej.

Na szczęście Les Bleus stracili na swoim terenie tylko trzy punkty. Ich przewaga nad drugą w tabeli Argentyną co prawda stopniała z sześciu do trzech "oczek", ale należy pamiętać, że Albicelestes w nachodzącym tygodniu czeka niełatwe zadanie - drużyna Julio Velasco dwukrotnie zmierzy się z Niemcami w Berlinie. Francuzi pojadą do Japonii i tam zagrają ze zdecydowanie najsłabszą drużyną grupy D, która do tej pory wygrała tylko cztery sety i ma na swoim koncie zaledwie jeden punkt.

fot. FIVB

O meczu w Rouen trzeba było szybko zapomnieć. To spotkanie kompletnie nie wyszło Francuzom, którzy mieli spore kłopoty z przyjęciem zagrywki, a tym samym z wyprowadzeniem punktowych akcji. O ile w pierwszym secie podopieczni Laurenta Tillie jeszcze walczyli ze świetnie grającymi Niemcami, o tyle w kolejnych setach byli jedynie tłem dla rywali. "Trójkolorowi" fatalnie rozpoczęli drugą partię - na pierwszej przerwie technicznej przegrywali aż 1:8, a zmiennicy (za wyjątkiem Mory Sidibé) niewiele wnieśli do gry. Trener Tillie powrócił częściowo do pierwotnego ustawienia, ale jego zawodnicy wciąż nie potrafili pozbierać się po laniu, jakie zebrali w drugiej odsłonie. Niemcy momentami ośmieszali liderów grupy D, a katem "Trójkolorowych" okazał się Christian Fromm, który zdobył 20 pkt. 

- Cudem wygraliśmy pierwszego seta. Okazaliśmy się gorsi w każdym elemencie,  to był dla nas prawdziwy cios. Wszystko w naszej grze było złe - grzmiał na konferencji prasowej Laurent Tillie. Benjamin Toniutti wskazał przyczyny porażki: - Mieliśmy duże kłopoty z odbiorem zagrywki typu float. W pewnym momencie pięciu czy sześciu zawodników z Niemiec posyłało floty - zauważył kapitan reprezentacji Francji.

fot. FIVB

"Trójkolorowi" szybko wyciągnęli wnioski z porażki w Rouen. W Tuluzie wszystko już zagrało tak, jak trzeba. Les Bleus poprawili swoją skuteczność w ataku, nieźle blokowali (choć ich bloki nie były już tak spektakularne jak w pierwszych meczach tegorocznej Ligi Światowej), a ich główną siłą okazała się zagrywka. Sytuacja zmieniła się o 180° - w piątek to Niemcy szaleli w polu serwisowym, zaś w niedzielę nie posłali ani jednego asa w przeciwieństwie do gospodarzy, którzy zdobyli aż 11 punktów dzięki swojej zagrywce. Pięć asów serwisowych posłał Nico Maréchal, trzy - Kévin Le Roux, po jednym dołożyli Rouzier, Le Goff i Tillie. Francuzom zależało, żeby udowodnić, że piątkowa porażka była jedynie drobnym wypadkiem przy pracy. Każdy z trzech setów podopieczni Laurenta Tillie rozpoczynali bardzo dobrze, szybko narzucali Niemcom swój rytm gry, budowali kilkupunktową przewagę, której nie oddawali do końca. Świetnie grał Kevin Tillie, który zakończył mecz z 14 pkt na koncie i 62% skutecznością w ataku.

- Byliśmy wściekli po porażce poniesionej dwa dni temu. Chcieliśmy wygrać dla naszych kibiców. Fani w Tuluzie zawsze nas wspierają - powiedział na konferencji prasowej Benajmin Toniutti. - Byliśmy lepsi zwłaszcza w polu zagrywki. Kévin Le Roux i Nicolas Maréchal grali dziś wspaniale. Zwycięstwa budują pewność siebie. To bardzo ważne, żeby polecieć do Japonii, będąc liderem grupy. Jesteśmy zmęczeni o wiele bardziej niż na początku Ligi Światowej. Na szczęście, do końca fazy grupowej pozostały dwa tygodnie - dodał kapitan reprezentacji Francji.

fot. FIVB


13 czerwca 2014: Francja - Niemcy 1:3 (28:26, 15:25, 21:25, 18:25)

Francja: Rouzier (4), Toniutti, Tillie (10), Le Roux (7), Le Goff (2), Maréchal (11), Grebennikov (L) oraz Geiler, Tuia (6), Lafitte (3), Sidibé (15) i Takaniko (1)


15 czerwca 2014: Francja - Niemcy 3:0 (25:18, 25:20, 25:20)

Francja: Rouzier (11), Toniutti, Tillie (14), Le Roux (9), Le Goff (9), Maréchal (13), Grebennikov (L) oraz Lafitte (1)


Czy można powiedzieć coś dobrego o fatalnie zagranym meczu w Rouen? Owszem. Uważam, taka porażka była bardzo potrzebna. To taki kubeł zimnej wody dla Francuzów, którzy mają tendencję do lekceważenia przeciwnika - zwłaszcza gdy ten wydaje się być w gorszej dyspozycji. Po dwóch pewnych zwycięstwach w Stuttgarcie Les Bleus mieli prawo choć przez chwilę pomyśleć, że Niemcy w tym momencie nie stanowią dla nich większego zagrożenia. Rywale zza miedzy dość brutalnie sprowadzili ich na ziemię. I dobrze :) W Tuluzie było znów widać, że Francuzi wrócili do swojej dobrej gry, niemal cały czas byli skupieni i od początku budowali swoją przewagę nad przeciwnikami. Efekt? Pewne zwycięstwo w trzech setach.

fot. FIVB

Co ciekawe, w statystykach Francuzi wypadają całkiem nieźle. Benjamin Toniutti po 4. weekendzie LŚ jest najlepszym rozgrywającym w grupie 2 (zaplecze elity). Nicolas Le Goff zajmuje 3. miejsce wśród najlepiej blokujących. Jeśli chodzi o klasyfikację najlepiej broniących, to na 3. miejscu znalazł się Jenia Grebennikov, zaś Kévin Tillie jest czwartym najlepiej atakującym (54,26% skuteczności). Nicolas Maréchal został sklasyfikowany 7. miejscu wśród najlepiej zagrywających.

Tak, jak wspominałam - przegrana w Rouen sprawiła, że dystans dzielący Francję od Argentyny nieco się zmniejszył, ale wciąż podopieczni Laurenta Tillie mają trzy "oczka" zapasu:

Jest dobrze :)

0 komentarze to “Francuzi zatrzymani w Rouen”

Prześlij komentarz