wtorek, 24 czerwca 2014

"Trójkolorowi" big in Japan

"Trójkolorowi" pojechali do Japonii po sześć punktów i osiągnęli swój cel, choć łatwo nie było. Siatkarze z Kraju Kwitnącej Wiśni zawsze przed własną publicznością grają o wiele lepiej niż na wyjazdach i niewiele brakowało, a urwaliby cenny punkt Francji. Podopieczni Laurenta Tillie po pięciu tygodniach wciąż prowadzą w grupie D i od Final Four w Sydney dzieli ich jedno zwycięstwo. 

Teoretycznie Francuzi mogli już w Kyoto świętować wywalczenie biletu do Australii. Warunek: 7 pkt przewagi nad Argentyną. Aby to się stało, Les Bleus przykładowo musieli zgarnąć 6 pkt w Japonii, a Niemcy dwukrotnie pokonać Albicelestes (inne warianty tu). Podopieczni Vitala Heynena niestety nie pomogli niestety "Trójkolorowym" w awansie do Final Four - dwukrotnie przegrali z Argentyną w trzech setach, ale trzeba powiedzieć, że grali bez Kaliberdy i Hirscha, na parkiecie nie pojawił się również Christian Fromm.

fot. FIVB

Pierwszy mecz nie był porywający w wykonaniu Francuzów, początek był nie najlepszy. "Trójkolorowi" wyglądali na bardzo zaspanych i zmęczonych (jet-lag?), mieli sporo kłopotów w obronie i nie do końca potrafili złapać swojego rytmu gry. Jak się później okazało, zawodnicy Laurenta Tillie wstali bardzo wcześnie rano (około 4.00 czasu lokalnego), aby obejrzeć spotkanie Francja - Szwajcaria (5:2) piłkarskich Mistrzostw Świata. To musiało odbić się na jakości gry Les Bleus. Z pomocą Francji przyszli sami Japończycy, którzy popełniali sporo błędów, m.in. w polu serwisowym. Łącznie oddali gościom aż 28 pkt, czyli praktycznie po 9 "oczek" na set. Ponownie na słowa uznania zasłużył Antonin Rouzier, który zakończył mecz z dorobkiem 18 pkt (i 66,5% skuteczności). Słabiej niż w poprzednich meczach w ataku grał Kévin Tillie, ale nadrabiał świetnym przyjęciem. Jeśli chodzi o blok, to nie był to element przynoszący najwięcej punktów "Trójkolorowym", ale dzięki wielu wyblokom goście mogli wyprowadzać dobre kontrataki.

Przed samym meczem miała miejsce dość nietypowa sytuacja... ;)



Kapitan reprezentacji Francji, Benjamin Toniutti, na pomeczowej konferencji powiedział: - Graliśmy już z Japonią w Montpellier, ale teraz spisali się o wiele lepiej. Wygląda na to, że ich gra ciągle się poprawia. Cieszymy się, że udało nam się zwyciężyć 3:0, ale jutro jest inny dzień. Przyjechaliśmy tu, aby wywalczyć sześć punktów. W podobnym tonie wypowiadał się Laurent Tillie: - Jestem zadowolony, że udało się wygrać w trzech setach, pokazując różne warianty gry w ataku. Japończycy zaskoczyli nas nieco swoim dobrym blokiem, stąd zmieniliśmy ustawienie w trzecim secie. Również rozgrywający (Hideomi Fukatsu) rozdzielał piłki bardzo szybko.

fot. FIVB


Drugi mecz "Trójkolorowi" rozpoczęli z wysokiego "c", bardzo pewnie wygrali pierwszego seta, wykorzystując bezsilność Japończyków. Zapowiadało się na powtórkę wyniku z sobotniego meczu, ale w kolejnej partii sytuacja uległa diametralnej zmianie. Podopieczni trenera Masashiego Nambu znacznie poprawili grę w obronie, byli o wiele skuteczniejsi w ataku i przestali oddawać punkty za darmo rywalom, którzy chyba nieco zlekceważyli siatkarzy z Kraju Kwitnącej Wiśni. W efekcie Japończycy zasłużenie zwyciężyli 25:19. W kolejnej odsłonie Les Bleus długo utrzymywali się na nieznacznym prowadzeniu, ale gospodarze nie tylko wyrównali, ale doprowadzili do set-balla. Na szczęście Antonin Rouzier zachował zimną krew i popisał się skutecznym atakiem, a Nicolas Le Goff dołożył szczelny blok, dzięki czemu przyjezdni wygrali 25:27, a w setach prowadzili już 1:2. Podłamani Japończycy nie zdołali już się podnieść i przegrali czwartą partię 18:25. Trzeba jednak pochwalić gospodarzy za walkę i za to, że podnieśli poprzeczkę Francuzom, dzięki czemu drugie spotkanie było o wiele ciekawsze niż pierwszy mecz w Kyoto. Kolejny dobry mecz rozegrał Antonin Rouzier, zdobywca 23 pkt. 17 "oczek" dołożył Kévin Tillie. Najważniejsze jednak było to, że do gry w dobrym stylu powrócił Earvin N'Gapeth. Przyjmujący pojawił się na boisku pod koniec drugiego seta i zakończył mecz z dorobkiem 12 pkt. Co ciekawe, Francuzi 13 razy zatrzymali gospodarzy blokiem, ale aż pięciokrotnie Japończycy nie sforsowali bloku najniższego w drużynie Benjamina Toniuttiego.

fot. FIVB

Laurent Tillie po meczu powiedział: - Jesteśmy szczęśliwi, że wygraliśmy oba mecze. Dziś nasze przyjęcie nie stało na najwyższym poziomie. Japończycy grają bardzo szybko. Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. W Europie nie ma żadnego zespołu, który gra podobnie do nich - zauważył opiekun "Trójkolorowych" i dodał: - Naszym celem jest wygranie całej Ligi Światowej. Benjamin Toniutti na konferencji prasowej dodał: - To był trudny mecz. Byliśmy bardzo zmęczeni pod względem fizycznym, do tego wciąż odczuwaliśmy skutki zmiany strefy czasowej, zaś Kunihiro Shimizu zagrał dzisiaj świetnie w ataku. Jesteśmy zadowoleni, że udało nam się zdobyć te sześć punktów. Musimy teraz skoncentrować się na meczach z Argentyną.


Sobota, 21 czerwca 2014: Japonia - Francja 0:3 (23:25, 18:25, 16:25)

Francja: Rouzier (18), Toniutti, Tillie (8), Le Goff (4), Maréchal (10), Lafitte (6), Grebennikov (L) oraz Takaniko (1).


Niedziela, 22 czerwca 2014: Japonia - Francja 1:3 (16:25, 25:19, 25:27, 18:25)

Francja: Rouzier (24), Toniutti (5), Tillie (17), Le Goff (11), Tuia (3), Lafitte (8), Grebennikov (L) oraz N'Gapeth (12), Sidibé i Takaniko


Team Yavbou chyba zaprzyjaźnił się z Volleyboo ;)
fot. FIVB


W tym momencie Francja ma 3 pkt przewagi nad Argentyną. Laurent Tillie w wywiadzie udzielonym japońskiej telewizji stwierdził, że tylko jedno zwycięstwo dzieli jego zespół od turnieju Final Four w Australii. Tak właściwie "Trójkolorowym" wystarczą zaledwie 2 "oczka" zdobyte przed swoją publicznością. Wówczas Argentyna dopisze do swojego konta 4 punkty i będzie miała ich 27, podczas gdy Les Bleus wygrają rywalizację w grupie D z dorobkiem 28 pkt.

Oczywiście, najlepiej byłoby, gdyby Les Bleus zwyciężyli w piątkowym spotkaniu w Mouilleron le Captif (obojętnie - 3:0, 3:1 czy 3:2) i na drugi mecz do Paryża jechali pewni awansu do FF, ale równie dobrze dwukrotnie mogą zagrać tie-breaka - ten rezultat również zapewni im grę w Australii. Na pewno "Trójkolorowym" nie będzie łatwo ograć Argentynę, która wyraźnie nabrała wiatru w żagle i zrobi wszystko, żeby awansować do Final Four w Australii. Francja będzie musiała walczyć nie tylko z będącymi w coraz lepszej dyspozycji Albicelestes, ale również ze swoim zmęczeniem po długiej podróży do Japonii, zmianą strefy czasowej i presją. Podopieczni Laurenta Tillie są blisko awansu, bilet do Sydney mają już prawie w swoich rękach. Prawie. Pozostaje tylko postawić kropkę nad "i" :)


0 komentarze to “"Trójkolorowi" big in Japan”

Prześlij komentarz