Liga Światowa 2014 była z pewnością wyjątkowym turniejem dla francuskiej siatkówki. Les Bleus wygrali aż jedenaście z czternastu meczów i tym samym wyrównali osiągnięcie z roku 2006, gdy zdobyli srebrny medal, przegrywając w finale z Brazylią. Tegoroczna "Światówka" była olbrzymim sukcesem ekipy Laurenta Tillie i nawet bolesna porażka w ostatnim, decydującym meczu z Australią tego nie zmieni, choć niedosyt pozostaje.
Przyznaję - nie spodziewałam się, że Francja będzie aż tak skuteczna w fazie grupowej Ligi Światowej. Liczby mówią same za siebie: dwanaście meczów, dziesięć zwycięstw (najwięcej spośród wszystkich drużyn startujących w tegorocznej edycji "Światówki"), w tym sześć spotkań zakończonych wynikiem 3:0 na korzyść Les Bleus. Straconych zaledwie 6 dużych punktów. Wygrane 33 sety, przegrane 11. Imponujące.
Myślę, Francja w pełni wykorzystała to, że zagrała w grupie z drużynami prezentującymi w miarę zbliżony poziom, a więc Argentyną i Niemcami. Przed startem Ligi Światowej zakładałam, że "Trójkolorowi" o 1. miejsce w grupie D będą walczyć z podopiecznymi Vitala Heynena. Stało się inaczej. Niemcy nie byli w najwyższej formie w tym turnieju, dodatkowo borykali się z wieloma urazami i nie mogli pokazać swojej najlepszej siatkówki. Z każdym kolejnym meczem to niedoceniana przez mnie Argentyna nabierała wiatru w żagle i grała coraz lepiej. Kto wie, być może gdyby nie kontuzja Facundo Conte, to właśnie Albicelestes pojechaliby do Sydney. Francja natomiast dostała zadyszki pod koniec fazy grupowej i nieco spuściła z tonu. Starczyło sił na utrzymanie prowadzenia w grupie D i wywalczenie awansu do Final Four w Sydney. Jeśli chodzi o grę w Australii, to uważam, że podopiecznym Laurenta Tillie zabrakło może nie tyle umiejętności, co szczęścia. Decydujący mecz z "Kangurami" był jednym z dwóch najsłabszych spotkań w wykonaniu Les Bleus na tegorocznej Lidze Światowej (zaraz obok przegranego 1:3 starcia z Niemcami w Rouen). Traf chciał, że było to również spotkanie decydujące o wyjeździe do Florencji.
Było, minęło. Życie toczy się dalej. Bolesne dla "Trójkolorowych" jest to, że byli bardzo blisko awansu do najlepszej szóstki Ligi Światowej, zagrali cały turniej możliwie najmocniejszym składem, a po fazie grupowej byli jedną z najlepiej prezentujących się drużyn, ale to jednak nie wystarczyło, aby pojechać do Florencji. Pocieszające jest to, że Liga Światowa jest turniejem o wiele mniej znaczącym od docelowych Mistrzostw Świata.
Francja zakończyła Ligę Światową 2014 na 10. miejscu (podobnie jak w ubiegłym roku), choć w Final Four była druga. Chyba nie będzie mi dane zrozumieć, dlaczego choćby Bułgaria - grająca fatalnie w tegorocznej edycji World League - została sklasyfikowana na 7. miejscu. Cóż, FIVB ;)
fot. FIVB |
Było, minęło. Życie toczy się dalej. Bolesne dla "Trójkolorowych" jest to, że byli bardzo blisko awansu do najlepszej szóstki Ligi Światowej, zagrali cały turniej możliwie najmocniejszym składem, a po fazie grupowej byli jedną z najlepiej prezentujących się drużyn, ale to jednak nie wystarczyło, aby pojechać do Florencji. Pocieszające jest to, że Liga Światowa jest turniejem o wiele mniej znaczącym od docelowych Mistrzostw Świata.
Francja zakończyła Ligę Światową 2014 na 10. miejscu (podobnie jak w ubiegłym roku), choć w Final Four była druga. Chyba nie będzie mi dane zrozumieć, dlaczego choćby Bułgaria - grająca fatalnie w tegorocznej edycji World League - została sklasyfikowana na 7. miejscu. Cóż, FIVB ;)
fot. FIVB |
Można zastanawiać się, czy Laurent Tillie podjął słuszną decyzję wystawiając w niemal każdym meczu tą samą szóstkę, a więc Rouziera, Toniuttiego, Tillie, Maréchala, Le Goffa, Le Roux i Grebennikova na pozycji libero.
Myślę, że szkoleniowiec "Trójkolorowych" nie miał tak naprawdę większego wyboru - jeśli Francja miała liczyć się w walce nie tylko o Sydney, ale i Florencję, musiała grać możliwie najsilniejszym składem. Stawką była nie tylko możliwość gry w ścisłym finale World League, ale także cenne punkty w rankingu FIVB, dzięki którym Francja mogłaby znacznie awansować i nieco ułatwić sobie drogę w olimpijskich kwalifikacjach (ostatecznie skończyło się na skoku o trzy pozycje). Kolejna rzecz - kontuzje mocno utrudniły rotowanie składem Laurentowi Tillie. Kadra Francji od kilku sezonów pozostaje mniej więcej taka sama, lecz w tegorocznej Lidze Światowej kilku zawodników trochę z konieczności dostało więcej szans na zaprezentowanie swoich możliwości. Kévin Tillie oraz Nicolas Maréchal, który powrócił do gry w niebieskiej koszulce po półtorarocznej przerwie, musieli zastąpić kontuzjowanych Juliena Lyneela i Earvina N'Gapetha. Myślę, że wywiązali się ze swoich ról bardzo dobrze i choć nie każde spotkanie grali na miarę swoich możliwości, to nie można mieć do nich większych zastrzeżeń. Nicolas Le Goff wreszcie na dobre zagościł w wyjściowej szóstce. 22-letni zawodnik zastępował Géralda Hardy-Dessourcesa, który poprosił trenera o wolne na czas tegorocznej LŚ. Muszę przyznać, że był to bardzo udany turniej dla młodego środkowego (o tym w drugiej części podsumowania). Jego kolega z klubu, Franck Lafitte wreszcie przebił się do meczowej dwunastki, przez pewien czas zastępował borykającego się z urazami Kévina Le Roux i radził sobie naprawdę nieźle. Laurent Tillie co prawda mógł wprowadzać jeszcze więcej zmian, dać jeszcze więcej szans na grę przykładowo Toafie Takaniko, Samuele Tui i Baptiste Geilerowi. Tylko czy wówczas Francja wygrałaby grupę D w takim stylu, przewodząc w niej właściwie od początku do końca?
To, czy trener Tillie miał rację, decydując się na grę w Lidze Światowej niemal cały czas tym samym składem, okaże się we wrześniu podczas Mistrzostw Świata. Póki co Francuzi nabierają sił po męczącej "Światówce" i mają jeszcze kilka dni wolnego, a już 4 sierpnia rozpoczną przygotowania do najważniejszego turnieju w tym sezonie.
Myślę, że szkoleniowiec "Trójkolorowych" nie miał tak naprawdę większego wyboru - jeśli Francja miała liczyć się w walce nie tylko o Sydney, ale i Florencję, musiała grać możliwie najsilniejszym składem. Stawką była nie tylko możliwość gry w ścisłym finale World League, ale także cenne punkty w rankingu FIVB, dzięki którym Francja mogłaby znacznie awansować i nieco ułatwić sobie drogę w olimpijskich kwalifikacjach (ostatecznie skończyło się na skoku o trzy pozycje). Kolejna rzecz - kontuzje mocno utrudniły rotowanie składem Laurentowi Tillie. Kadra Francji od kilku sezonów pozostaje mniej więcej taka sama, lecz w tegorocznej Lidze Światowej kilku zawodników trochę z konieczności dostało więcej szans na zaprezentowanie swoich możliwości. Kévin Tillie oraz Nicolas Maréchal, który powrócił do gry w niebieskiej koszulce po półtorarocznej przerwie, musieli zastąpić kontuzjowanych Juliena Lyneela i Earvina N'Gapetha. Myślę, że wywiązali się ze swoich ról bardzo dobrze i choć nie każde spotkanie grali na miarę swoich możliwości, to nie można mieć do nich większych zastrzeżeń. Nicolas Le Goff wreszcie na dobre zagościł w wyjściowej szóstce. 22-letni zawodnik zastępował Géralda Hardy-Dessourcesa, który poprosił trenera o wolne na czas tegorocznej LŚ. Muszę przyznać, że był to bardzo udany turniej dla młodego środkowego (o tym w drugiej części podsumowania). Jego kolega z klubu, Franck Lafitte wreszcie przebił się do meczowej dwunastki, przez pewien czas zastępował borykającego się z urazami Kévina Le Roux i radził sobie naprawdę nieźle. Laurent Tillie co prawda mógł wprowadzać jeszcze więcej zmian, dać jeszcze więcej szans na grę przykładowo Toafie Takaniko, Samuele Tui i Baptiste Geilerowi. Tylko czy wówczas Francja wygrałaby grupę D w takim stylu, przewodząc w niej właściwie od początku do końca?
To, czy trener Tillie miał rację, decydując się na grę w Lidze Światowej niemal cały czas tym samym składem, okaże się we wrześniu podczas Mistrzostw Świata. Póki co Francuzi nabierają sił po męczącej "Światówce" i mają jeszcze kilka dni wolnego, a już 4 sierpnia rozpoczną przygotowania do najważniejszego turnieju w tym sezonie.
fot. FIVB |
Co było główną siłą Les Blues w tegorocznej Lidze Światowej? Jak dla mnie - team spirit. "Trójkolorowi" świetnie się czują w swoim towarzystwie i to widać. Od jakiegoś czasu nazywają samych siebie Team Yavbou, mają swoje specyficzne hm... układy choreograficzne po wygranych meczach czy nawet zdobytych punktach (patrz mecz Fra-Arg w Paryżu)... ;) A tak już całkiem serio - mam wrażenie, że Francuzi w porównaniu z poprzednią edycją World League poprawili swoją skuteczność w bloku - nie tylko tym przynoszącym punkty (swoją drogą - brawa dla Nicolasa Le Goffa i Benjamina Toniuttiego, dwóch najlepiej blokujących Francuzów tegorocznej LŚ), ale mieli chyba więcej wybloków niż w poprzedniej edycji World League. Zawodnicy Laurenta Tillie wciąż świetnie grają w obronie i w przyjęciu zagrywki - te elementy gry pozostają znakiem rozpoznawczym drużyny znad Sekwany.
fot. FIVB |
Wypadałoby poruszyć jeszcze kwestię systemu gry na tegorocznej Lidze Światowej. FIVB w ostatnich latach upodobało sobie częste zmiany zasad rozgrywania różnych imprez. Mam wrażenie, że każdy kolejny pomysł oficjeli jest gorszy od poprzedniego. Obecny system miał pomóc słabszym ekipom w poprawieniu poziomu ich gry. Póki co (przynajmniej według mnie) wygląda to jednak tak, że drużynom z grupy 2, a więc aspirującym do bycia w ścisłej czołówce, rzuca się raczej kłody pod nogi. Zespoły grające w grupach C, D i E miały tak naprawdę trudniejszą drogę do finałów we Florencji niż reprezentacje "elitarne". Ot, taka Australia rozegrała w tegorocznej LŚ aż 16 meczów, a ta liczba mogła sięgnąć nawet 18 spotkań, gdyby "Kangury" awansowały do półfinału w Final Six... Szczerze mówiąc - ktokolwiek by nie wygrał turnieju w Sydney, i tak raczej nie miał szans na osiągnięcie dobrego wyniku we Włoszech ze względu na olbrzymie zmęczenie podróżą najpierw do Australii, a potem z Antypodów do Europy - i to w ciągu właściwie pięciu dni. Chyba wolałabym powrót do systemu z szesnastoma zespołami podzielonymi na cztery grupy (nawet system turniejowy znany z LŚ 2012 nie byłby najgorszy) czy ewentualnie do formuły z roku 2013, która dawała nieco więcej szans teoretycznie gorszym zespołom na zmierzenie się ze światową czołówką, mimo że nie była w pełni sprawiedliwa.
17 maja 2014 | Brazylia - Francja 3:1 (25:19, 19:25, 26:24, 25:22)
18 maja 2014 | Brazylia - Francja 2:2 (25:17, 27:25, 23:25, 24:26)
Wyniki spotkań Ligi Światowej 2014:
24 maja 2014 | Argentyna - Francja 2:3 (25:20, 20:25, 25:21, 22:25, 12:15)
25 maja 2014 | Argentyna - Francja 0:3 (24:26, 18:25, 22:25)
31 maja 2014 | Francja - Japonia 3:0 (25:16, 25:18, 25:21)
1 czerwca 2014 | Francja - Japonia 3:0 (25:14, 25:15, 25:21)
7 czerwca 2014 | Niemcy - Francja 0:3 (19:25, 16:25, 22:25)
8 czerwca 2014 | Niemcy - Francja 1:3 (25:19, 23:25, 20:25, 30:32)
13 czerwca 2014 | Francja - Niemcy 1:3 (28:26, 15:25, 21:25, 18:25)
15 czerwca 2014 | Francja - Niemcy 3:0 (25:18, 25:20, 25:20)
21 czerwca 2014 | Japonia - Francja 0:3 (23:25, 18:25, 16:25)
22 czerwca 2014 | Japonia - Francja 1:3 (16:25, 25:19, 25:27, 18:25)
27 czerwca 2014 | Francja - Argentyna 2:3 (20:25, 25:19, 25:17, 20:25, 13:15)
29 czerwca 2014 | Francja - Argentyna 3:1 (25:21, 25:22, 23:25, 25:16)
11 lipca 2014 | Belgia - Francja 0:3 (24:26, 21:25, 19:25)
12 lipca 2014 | Francja - Australia 2:3 (20:25, 25:22, 22:25, 25:23, 14:16)
14 meczów: 11 zwycięstw - 3 porażki, bilans setów 35:14