wtorek, 7 października 2014

Thomas Bortolossi: Mogę jedynie doradzać Laurentowi Tillie (cz. 2)

"Trójkolorowi" w środowisku siatkarskim znani są ze swojej doskonałej defensywy i świetnego przyjęcia. - Nasi siatkarze są słabsi pod względem fizycznym od rywali. Trudno jest nam skutecznie zagrać w bloku i dlatego Laurent Tillie i wielu innych francuskich trenerów kładzie nacisk na dobrą grę w obronie - mówi scoutman reprezentacji Francji, Thomas Bortolossi. W drugiej części wywiadu statystyk Les Bleus opowiada m.in. o współpracy z Laurentem Tillie i o systemie challenge.

Arnaud Josserand i Thomas Bortolossi



Jest Pan statystykiem dwóch utytułowanych klubów francuskich, tzn. AS Cannes i RC Cannes. Czy mógłby Pan opowiedzieć coś więcej o tym, jak wygląda praca scoutmana w lidze francuskiej? 

Thomas Bortolossi: - Na samym początku mojej pracy statystycy byli potrzebni w zasadzie tylko po to, aby dostarczać dane dla LNV. We Francji siatkówka jest bardzo słabo finansowana, brakuje pieniędzy na wszystko. Kluby swój budżet poświęcają głównie zawodnikom. Główny trener zostawał właściwie sam, bez swojego trenera-asystenta, bez trenera od przygotowania fizycznego, bez scoutmana, bo nie było na to wystarczająco dużo pieniędzy. Ja sam pracowałem z klubem tylko podczas meczu, robiłem statystyki i wysyłałem je LNV. Teraz będę pracował w Cannes razem z Igorem Kolakoviciem, nie będę jednak zatrudniony na pełen etat. Moim zadaniem będzie wykonanie statystyk i przygotowanie materiałów przed meczem. Myślę, że sama praca statystyka w przypadku klubu i reprezentacji dość mocno się różni. W sezonie ligowym nie opuszczam Cannes, nie spędzam tak dużo czasu z zawodnikami, jak ma to miejsce podczas sezonu reprezentacyjnego. W tym roku pracę dla kadry Francji rozpocząłem już 22 kwietnia. Były to przygotowania do Ligi Światowej. Potem kilka tygodni „Światówki”, po której mieliśmy trzy tygodnie wakacji. Przygotowania do Mistrzostw Świata zaczęły się już 1 sierpnia. Cały ten czas spędzamy razem – zawodnicy i my, sztab szkoleniowy. Jesteśmy razem na każdym meczu, na każdym treningu, widzimy się codziennie. Tak więc tak naprawdę trudno jest porównać pracę dla klubu i dla reprezentacji. 

Czy w trakcie sezonu ligowego znajduje Pan czas, żeby oglądać mecze nie tylko ligi francuskiej, ale również przykładowo ligi rosyjskiej czy włoskiej?

- Nie. Pracuję dla dwóch klubów z Cannes – męskiego, czyli AS Cannes oraz żeńskiego, tzn. RC Cannes. AS Cannes nie występuje w europejskich pucharach, tak więc nie oglądam meczów z lig zagranicznych, aby zrobić analizę wideo dla klubu. RC Cannes regularnie gra w Lidze Mistrzyń, ja zaś pomagam im przygotować się do spotkań w tych rozgrywkach i z tego względu oglądam trochę więcej meczów z lig zagranicznych kobiet. Oczywiście, w czasie wolnym lubię obejrzeć jakieś spotkanie w telewizji, przykładowo z Ligi Mistrzów. Jeśli chodzi o ligę francuską, to w telewizji jest naprawdę bardzo mało transmisji. To wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. U was telewizja pokazuje bardzo dużo meczów ligowych, a dodatkowo w każdej hali, w której rozgrywany jest mecz, położony jest teraflex. 

To prawda, jednak we Francji zdecydowaną większość meczów ligowych, przynajmniej Ligue A mężczyzn, można obejrzeć na żywo w internetowym serwisie Dailymotion.

- Tak, ale te spotkania są pokazywane tylko z jednej kamery. Nie ma takiej realizacji meczów, jak w przypadku meczów emitowanych w telewizji. Prawdę mówiąc, kiedy oglądam mecze w Dailymotion, to czuję się tak, jakbym był w pracy (śmiech). Mam na myśli to, że wszystkie spotkania, które oglądam, przygotowując analizy wideo, również są pokazywane tylko z jednej kamery, tak jak w Dailymotion. Jeśli chciałbym obejrzeć siatkówkę dla własnej przyjemności czy tak po prostu ze znajomymi, na pewno wybrałbym jednak transmisję telewizyjną (śmiech).

Czy trener Laurent Tillie w kontaktuje się z Panem w sprawie powołań do reprezentacji, prosi Pana o opinię na temat konkretnych zawodników? 

- Tak, oczywiście, ale to trener podejmuje sam decyzję. Czasem Laurent Tillie pyta mnie o moją opinię w trakcie przygotowań, kiedy trzeba podać skład reprezentacji, na przykład na Ligę Światową. W trakcie treningów prosi mnie o statystyki interesujących go zawodników, aby mógł wybrać tych najlepszych - tych, którzy najlepiej przepracowali okres przygotowawczy. Przed rozpoczęciem zgrupowania przekazuję trenerowi różne statystyki, które przygotowałem, aby ułatwić nam wszystkim pracę. Dużo dyskutujemy, ale ostateczną decyzję zawsze podejmuje Laurent Tillie. Nie byłem tak wielkim siatkarzem i nie mam tak dużego doświadczenia jak on, dlatego też przekazuję mu jedynie moje odczucia, ale nigdy nie podważam jego decyzji. Mówię, jak pewne rzeczy wyglądają z mojego punktu widzenia, jednak to trener Tillie wraz ze swoimi asystentami – Lukiem Marquetem, który był kapitanem reprezentacji Francji po Tillie oraz Arnaudem Josserandem, byłym kolegą z boiska (Josserand był również asystentem Tillie, gdy ten pracował w AS Cannes – przyp. red.). Ja mogę im jedynie doradzać.

Czy w ogóle istnieje coś takiego jak francuski styl gry w siatkówkę? Mógłby Pan scharakteryzować grę Les Bleus?

- Reprezentacja Francji boryka się z problemami dotyczącymi warunków fizycznych zawodników. Nasi siatkarze są słabsi pod względem fizycznym od rywali. Środkowi nie są tak wysocy jak ich przeciwnicy. Trudno jest przez to skutecznie zagrać w bloku i dlatego też Laurent Tillie i wielu innych francuskich trenerów kładzie nacisk na dobrą grę w obronie. Żeby zdobyć jakiś punkt, trzeba podbić wiele piłek, a z kolei to kosztuje siatkarzy bardzo dużo sił. Kiedy jesteś na boisku, musisz zaufać swojemu koledze z zespołu i być absolutnie pewien, że on też jest gotowy na poświęcenie wielu sił, aby podbić tą piłkę, wyprowadzić akcję i zapunktować. Myślę, że tak dobra gra w obronie jest prawdziwą wartością francuskiej siatkówki. Mamy również wielu bardzo dobrych przyjmujących. Można powiedzieć, że naszą dobrą stroną jest różnorodność w zagrywce. Przykładowo Rosjanie nie mają tak zróżnicowanego serwisu - właściwie wszyscy zagrywają z wyskoku. U nas zagrywka jest bardziej urozmaicona. Kévin Le Roux i Earvin Ngapeth potrafią uderzyć piłkę bardzo mocno z wyskoku. Zawodnicy tacy jak Nicolas Le Goff czy Kévin Tillie dysponują zagrywką szybującą, którą mogą rozmontować przyjęcie w drużynie przeciwnej. Dlatego nawet jeśli nie mamy dobrego bloku, ale możemy znacznie utrudnić życie przyjmującym rywalom naszą zagrywką, to automatycznie możemy zdobywać punkty przy własnym serwisie. Z kolei dzięki dobrej grze w obronie i dzięki walce o każdą piłkę jesteśmy w stanie wyprowadzić udane kontrataki. 

Dlaczego reprezentacja Francji ma sporo kłopotów z ograniem niektórych reprezentacji? Mam na myśli kadrę Belgii i Bułgarii, ale również Australia „nie leży” Les Bleus. Czy można to jakoś wytłumaczyć?

- Belgia jest trochę taką „bestią”. Wygrywali z nami jeszcze przed tym, jak Laurent Tillie objął stanowisko trenera reprezentacji Francji. Pokonali nas w turnieju kwalifikacyjnym do Igrzysk Olimpijskich w Londynie, byli lepsi w kwalifikacjach do Mistrzostw Świata. Mecze z Belgią są dla nas swego rodzaju derbami – to nasi sąsiedzi. Zarówno oni, jak i my w tych starciach dajemy z siebie wszystko, żeby udowodnić, kto jest lepszy. Ostatni mecz towarzyski z Bułgarią nie należał do najłatwiejszych, ale nie mieliśmy już tak wielu kłopotów grając przeciwko nim i udało nam się zwyciężyć. W ubiegłym roku w Lidze Światowej Bułgarzy dwukrotnie okazali się lepsi od nas, ale te mecze były rozgrywane na samym początku turnieju. Dodatkowo był to początek pracy Laurenta Tillie z reprezentacją. W tamtych meczach ze swojej najlepszej strony pokazał się Julien Lyneel. Myślę, że w tej chwili gramy już mniej więcej tak, jak wtedy spisywali się Bułgarzy. Jeśli chodzi o spotkania z takimi drużynami jak Argentyna czy Australia – one również nie były łatwe. Trzeba było dużo wysiłku, aby pokonać te zespoły. Na papierze francuscy zawodnicy wyglądali na lepszych od rywali, jednak kiedy to ty jesteś faworytem meczu, to wszyscy patrzą na właśnie ciebie, oczekują od ciebie zwycięstwa i z tym trzeba sobie jakoś poradzić. Zupełnie inaczej było w meczu przeciwko Serbom. To oni byli stawiani w roli pewniaka do zwycięstwa, nie my. Gdy mierzysz się z drużyną teoretycznie silniejszą, to schodzi z ciebie presja, jesteś bardziej wyluzowany. A kiedy stres mija, to automatycznie zaczynasz grać lepiej. Dlatego luz w grze jest tak ważny. 

Na tegorocznych Mistrzostwach Świata po raz pierwszy w historii został zastosowany video challenge. Czy mógłby Pan ocenić system powtórek wideo z perspektywy scoutmana? 

- To bardzo dobrze, że możesz poprosić o powtórkę wideo, kiedy jesteś pewny, że nie popełniłeś błędu w grze lub kiedy jesteś przekonany, że popełnił go przeciwnik. Jednak sam system nie jest idealny. Tak, jak widzieliśmy w Krakowie – video challenge nie zawsze działa poprawnie. Obraz na kamerach używanych do powtórek nie do końca jest jasny. Dodatkowo samo sprawdzenie akcji trwa bardzo długo. Czasem trzeba czekać ponad minutę na ostateczną decyzję sędziego. Nie do końca rozumiem, dlaczego przy tak ważnym turnieju, jakimi są Mistrzostwa Świata, nie wykorzystuje się takich samych kamer, jakie są używane do transmisji telewizyjnych. Kamery telewizyjne są lepsze – pokazują czytelniejszy obraz w rozdzielczości HD i w slow motion. Mimo to uważam, że system video challenge jest świetnym rozwiązaniem, ale wymaga jeszcze kilku poprawek.

* wywiad z Thomasem Bortolossim przeprowadziłam podczas Mistrzostw Świata 2014
** pierwsza część wywiadu *klik*

*** trzecia część wywiadu *klik*

1 komentarze:

  1. Super blog.. coś dla fanów siatkówki :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie..
    Ogłoszenia Radom. Radom Lokalne

    OdpowiedzUsuń