„Trójkolorowi” rozpoczęli tegoroczną edycję Ligi Światowej od dwóch zwycięstw odniesionych w Suwon. Podopieczni Laurenta Tillie w starciu z Koreańczykami stracili jednego seta i tym samym prowadzą w grupie D.
Prawdę mówiąc, byłabym bardzo zaskoczona, gdyby Francuzi przegrali któryś z meczów z Koreą. (Nie)skromnie mówiąc uważam, że Les Bleus byli mniej więcej o klasę lepsi od gospodarzy, choć popełniali mnóstwo błędów i zdarzały im się momenty przestoju. Nie sądzę, aby było to spowodowane jet-lagiem – Team Yavbou dotarł do Azji już w poniedziałek, a pierwszy mecz rozegrał w sobotę o 14:00 (o 7:00 czasu francuskiego). Podopieczni Laurenta Tillie mieli więc właściwie 4 dni na aklimatyzację, więc całkiem sporo. Francuzi są najwidoczniej po ciężkim treningu i nie weszli jeszcze w rytm meczowy. Początki zawsze są trudne :)
fot. FIVB |
Tak, jak pisałam na moim koncie na facebooku – bardzo szkoda, że Les Bleus przegrali tego jednego jedynego seta. Stało się tak trochę z winy samych siatkarzy, którzy oddali Koreańczykom kilka „oczek” po błędach własnych i sami nie potrafili „odjechać” rywalom na kilka punktów, a trochę (a może głównie) z powodu bardzo kontrowersyjnej decyzji sędziego w samej końcówce pierwszej partii. Sędzia zadecydował, że Myung-Geun Song zaatakował po bloku w aut – ja mam spore wątpliwości odnośnie tego, czy piłka faktycznie musnęła palce Les Bleus. W każdym razie po tej decyzji Korea prowadziła 29:28 i chwilę później mogła cieszyć się ze zwycięstwa.
Nie mogę pochwalić „Trójkolorowych” również za grę w drugim secie. Team Yavbou prowadził 17:24 i byłam przekonana (pewnie sami zainteresowani też), że tej partii nie da się przegrać. Wystarczyło kilka błędów, m.in. autowe ataki Tillie i Rouziera. Na konto Korei powędrowało kilka punktów i nagle zrobiło się 23:24. Na szczęście, Les Bleus wygrali tego seta 23:25 i nieco oszczędzili serca swoich kibiców, które i tak są już dość mocno nadwyrężone ;)
Kolejne dwie partie toczyły się właściwie pod dyktando Francuzów, którzy stracili w nich odpowiednio 18 i 16 pkt.
fot. FIVB |
W tym meczu zadebiutował Médéric Henry, którego miałam okazję podpatrzeć w Bełchatowie na kwalifikacjach do Mistrzostw Świata Juniorów. Henry ma za sobą bardzo dobry sezon ligowy, co zaowocowało powołaniem do kadry seniorów. Jego atutem jest słuszny wzrost (212 cm – jest obecnie najwyższym z siatkarzy trenera Tillie), ale osoba Henry'ego to temat na oddzielny post :)
A tu dwie najlepsze akcje z pierwszego meczu Korea - Francja - naprawdę warte obejrzenia :)
a) Ngapeth, który w ostatniej chwili rozegrał piłkę, zamiast zaatakować z szóstej strefy...
b) ... i wspaniała akcja Kévina Tillie (brawo również dla Benjmina Toniuttiego, który nie zawahał się posłać przechodzącej piłki na lewe skrzydło)
Drugi mecz był o wiele lepszy w wykonaniu Les Bleus, którzy kontrolowali przebieg spotkania... No, prawie. Koreańczycy zdołali odskoczyć na 5 pkt na początku drugiego seta. Laurent Tillie poprosił o czas przy stanie 11:6, a po wznowieniu gry Francuzi zaczęli prezentować się o wiele lepiej, zwłaszcza w bloku. W ciągu trzech partii Team Yavbou 12-krotnie zatrzymał rywali blokiem, a w tym elemencie błyszczał Kévin Le Roux. Były już zawodnik Cheonan Hyundai Skywalkers zakończył mecz z 6 pkt zdobytymi blokiem.
Na konferencji prasowej po tym meczu trener Moon powiedział zresztą: – Francuzi przypominali dziś mur, przez który nie potrafiliśmy się przebić. Benjamin Toniutti stwierdził zaś: – Nasz zespół popełnił mniej błędów niż wczoraj. To budujące, że zdobyliśmy 12 punktów blokiem w tym spotkaniu. Po dwóch zwycięstwach uważam, że nabraliśmy pewności siebie. Te słowa oddają chyba wszystko, co działo się na boisku w niedzielę.
Tak, jak w pierwszym meczu ważnym momentem był debiut Médérica Henry'ego, tak w drugim spotkaniu było to pojawienie się na boisku Juliena Lyneela. Przyjmujacy co prawda wszedł tylko na zagrywkę (za Le Goffa), ale należy pamiętać, że Lyneel ostatni oficjalny mecz w barwach Francji rozegrał 5 stycznia 2014 – później na zgrupowaniu przed Ligą Światową 2014 zerwał wiązadła w kolanie i przez kilka miesięcy był wyłączony z gry.
30.05.2015 | Korea Płd. - Francja 1:3 (30:28, 23:25, 18:25, 16:25)
Francja: Rouzier (21), Toniutti (4), Tillie (15), Ngapeth (19), Le Roux (13), Le Goff (10), Grebennikov (L) oraz Henry, Jaumel, Maréchal i Sidibé
31.05.2015 | Korea Płd - Francja 0:3 (17:25, 21:25, 21:25)
Francja: Rouzier (13), Toniutti (1), Ngapeth (12), Le Roux (11), Le Goff (8), Maréchal (9), Grebennikov (L) oraz Jaumel, Lyneel i Sidibé (1)
30.05.2015 | Korea Płd. - Francja 1:3 (30:28, 23:25, 18:25, 16:25)
Francja: Rouzier (21), Toniutti (4), Tillie (15), Ngapeth (19), Le Roux (13), Le Goff (10), Grebennikov (L) oraz Henry, Jaumel, Maréchal i Sidibé
31.05.2015 | Korea Płd - Francja 0:3 (17:25, 21:25, 21:25)
Francja: Rouzier (13), Toniutti (1), Ngapeth (12), Le Roux (11), Le Goff (8), Maréchal (9), Grebennikov (L) oraz Jaumel, Lyneel i Sidibé (1)
______________________________
W tym roku postanowiłam wybierać zawodnika weekendu, czyli jednego z podopiecznych Laurenta Tillie, który (moim zdaniem) był najlepszy na boisku :)
Zawodnik weekendu: Antonin Rouzier
Zastanawiałam się, czy lepszym wyborem nie byłby Earvin Ngapeth, który w ten weekend popisał się kilkoma ciekawymi akcjami, jednak to Antonin Rouzier był tym, który najbardziej przyczynił się do zwycięstw Les Bleus w Suwon. W pierwszym meczu atakujący reprezentacji Francji zdobył 21 pkt i był najlepiej punktującym zawodnikiem meczu. Warte odnotowania jest to, że Rouzier posłał aż 5 asów serwisowych. W drugim meczu niemal 29-letni zawodnik zapisał na swoim koncie mniej, bo 13 pkt, ale atakował z imponującą skutecznością 70%.
PS. Gdyby ktoś chciał obejrzeć nagrania meczów Korea - Francja (z koreańskim komentarzem):
Sobota - set 1 i 2
Sobota - set 3 i 4
Niedziela (cały mecz)