poniedziałek, 15 czerwca 2015

Poitiers i Tourcoing szczęśliwe dla Les Bleus

Francuzi po sześciu meczach Ligi Światowej mają na swoim koncie komplet zwycięstw i są już bardzo blisko awansu do Final Four w Bułgarii. W miniony weekend podopieczni Laurenta Tillie dwukrotnie pokonali Czechów 3:0.



Poitiers


Zawsze, gdy myślę o Poitiers, w moim sercu robi się jakoś cieplej. Mam wiele bardzo miłych wspomnień związanych ze Stade Poitevin, a teraz dojdzie kolejne - piękne zwycięstwo reprezentacji Francji nad Czechami :) Ogólnie bardzo się cieszę, że wreszcie Liga Światowa dotarła do Salle Lawson-Body i do miasta słynącego z wspaniałych kibiców, którzy pokazali klasę również w piątkowy wieczór. Nie bez powodu Nico Maréchal powiedział kiedyś: - W moim przekonaniu Poitiers to najlepsze miejsce do grania w siatkówkę we Francji.

fot. FIVB

Pierwsze starcie z Czechami było najkrótszym z meczów Les Bleus w tegorocznej Lidze Światowej. "Trójkolorowi" ograli rywali w 68 minut i w zasadzie oprócz drugiego seta Czesi nie mieli nic do powiedzenia. Team Yavbou na swoim terenie dzielił i rządził, a goście momentami przypominali dzieci we mgle. Nie pomógł doskonale znający Francję i występujący w pobliskim Tours David Konečný. W piątek klasą samą dla siebie byli Antonin Rouzier i Earvin Ngapeth. Obaj spotkali się z olbrzymim aplauzem widowni - Antonin poprowadził Stade Poitevin do jednego z dwóch mistrzostw Francji, a Earvin pierwsze kroki w siatkówce stawiał właśnie w Poitiers :)

fot. FIVB


Jeśli chodzi o sam mecz, to przypominał on starcia z Japonią w Kyoto. Pierwszy i trzeci set wyglądały bardzo podobnie: Les Bleus szybko wychodzili na kilkupunktowe prowadzenie, które systematycznie powiększali - pierwszą partię podopieczni Laurenta Tillie wygrali 25:15, a trzecią - 25:11. Czesi na początku drugiego seta dotrzymywali kroku gospodarzom, momentami prowadzili, ale na drugą przerwę techniczną schodzili, przegrywając 13:16. Podopieczni trenera Šmejkala próbowali jeszcze powalczyć w drugiej odsłonie, ale ich wysiłki spełzły na niczym.

Tourcoing


Była to najtrudniejsza przeprawa Les Bleus w tegorocznej edycji Ligi Światowej. Nie jestem do końca przekonana, czy Francuzi zagrali tak słabo, czy Czesi dali z siebie 110%. "Trójkolorowi" mimo sporych kłopotów odnieśli jednak szóste zwycięstwo, a piąte z rzędu w trzech setach :)

fot. FIVB


Oczywiście, Tourcoing to miasto szczególne dla Nicolasa Maréchala - urodził się niedaleko Tourcoing, a swoją siatkarską karierę rozpoczynał w Harnes, skąd później przeniósł się właśnie do Tourcoing (a potem do Poitiers). Rzecz jasna, na widowni nie mogło zabraknąć taty i mamy Nico :) Wydaje mi się, że Laurent Tillie doskonale wiedział o tym, jak ważny jest to mecz dla Maréchala i dlatego postanowił, że wybiegnie on w pierwszej szóstce.

Mecz jednak nie przebiegał po myśli "Trójkolorowych" - Czesi zagrali zupełnie inaczej niż w piątek i sprawili sporo problemów gospodarzom. Bohaterowie starcia w Poitiers - Antonin Rouzier i Earvin Ngapeth - nie błyszczeli tak, jak w piątek i zagrali tylko w pierwszej partii. Ngapetha zastąpił Lyneel, a Rouziera - Sidibé. Moim zdaniem pojawienie się Mory Sidibé było kluczowe dla losów tego spotkania. Młodszy z atakujących reprezentacji Francji bardzo szybko wszedł w rytm meczowy i nękał rywali udanymi zbiciami, a dodatkowo posłał trzy asy serwisowe. Sidibé spotkanie zakończył z dobrą skutecznością w ataku - blisko 69%. 

fot. FIVB


Laurent Tillie po tym meczu powiedział: - Dzisiejsze spotkanie było bardziej wymagające pod względem fizycznym. Dodatkowo byliśmy o wiele mniej skoncentrowani, ale wykonaliśmy swoją pracę, zwyciężając 3:0. Musimy nadal zachować skupienie, bo potrzebujemy jeszcze jednego zwycięstwa, aby awansować do Final Four w Bułgarii. 

Teraz Francuzi mają dwa dni wolne - później czeka ich ostatnia w fazie grupowej zagraniczna podróż - w kolejny weekend zagrają w Czeskich Budziejowicach.



12.06.2015 | Francja - Czechy 3:0 (25:15, 25:23, 25:11)

Francja: Rouzier (15), Toniutti (4), Tillie (7), Ngapeth (15), Le Roux (8). Le Goff (4), Grebennikov (L) oraz Lyneel (1)


14.06.2015 | Francja - Czechy 3:0 (27:25, 26:24, 25:22)

Francja: Rouzier (4), Toniutti, Ngapeth (5), Le Roux (8), Le Goff (9), Maréchal (10), Grebennikov (L) oraz Tillie (2), Lyneel (6), Sidibé (14)

______________________________

Zawodnik weekendu: Mory Sidibé

Znów miałam spory problem z wyborem tego naj spośród Les Bleus :) Równie dobrze mogłabym wskazać na wspaniale grającego w Poitiers Ngapetha, ale to własnie Mory Sidibé w niedzielę miał wejście smoka. To w dużej mierze dzięki niemu Francja pokonała Czechy w Tourcoing. Tak, jak wspomniałam wcześniej - Sidibé zdobył 14 pkt (11 atakiem, 68,75% skuteczności), w tym 3 pkt dzięki swojej zagrywce. Biorąc pod uwagę, że Mory w poprzednich meczach pojawiał się na boisku raczej sporadycznie - tym bardziej to on zasłużył na wyróżnienie.

A Julien Lyneel stwierdził w jednym z wywiadów: Mory a été stratosphérique. To chyba nie wymaga komentarza :)

3 komentarze:

  1. Nie no, bez przesady z tym kluczowym wejściem Sidibe. Francuzi grają w trochę innej lidze niż ich przeciwnicy z grupy D i wygraliby z Czechami niezależnie od tego, kto byłby na boisku. Rouzier i Ngapeth zeszli, bo Tillie chciał dać pograć zmiennikom a nie dlatego, że grali słabo (np. Rouzier 80% w ataku, tyle że mało piłek dostawał). Ngapeth chyba miał coś koło 50 czy 60%. I słusznie rotuje składem, bo po co cisnąć jedną szóstką całą LŚ z ogórkami. Sety były w miarę wyrównane, bo było dużo rotacji no i Francuzi rozprężeni po banalnym meczu dwa dni wcześniej. Nie dziwię się ich brakowi koncentracji i determinacji. Mieć za przeciwników same zespoły o dwie klasy słabsze od siebie to spory problem związany z odpowiednim nastawieniem do meczu. Ogólnie wartość tej fazy grupowej będzie dla Francuzów bardzo mała, to ciągłe oklepywanie słabeuszy. Pewnie na treningach czasem mocniej się pocą. Będzie trochę ciężko w final four, kiedy przyjdzie do grania pod presją z dużo trudniejszymi przeciwnikami, głównie Bułgarami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś powiedziałam - tu nie piszę obiektywnie, tylko tak, jak podpowiada mi serce, dlatego wiele rzeczy wyolbrzymiam. Dla mnie Sidibé zagrał fantastyczne dwa sety, a czy Francuzi wygraliby w Tourcoing, gdyby grali innym składem - tego nigdy się nie dowiemy. Oczywiście, szanuję Twój punkt widzenia - mój wygląda tak, a nie inaczej.

      Ciekawe, że w Poitiers trener składem w zasadzie nie rotował (1 zmiana - Lyneel pod koniec meczu na zagrywkę), gdy Czesi właściwie stali / oddawali Francji punty za darmo, a zaczął w Tourcoing, gdy Czesi zebrali się w sobie i zagrali nieco agresywniej, a Francuzi nie potrafili się dostatecznie skupić. Rzecz jasna - to decyzja trenera i nic mi do tego :)
      Szkoda tylko, że Henry nie pojawił się w ogóle na boisku w ten weekend, bo chłopak naprawdę potrafi grać, a Le Roux mógłby sobie trochę odsapnąć. Boję się, żeby znów nie odezwały się jego mięśnie brzucha.

      Usuń
  2. Nie podważam dobrej gry Sidibe. Nie zgadzam się tylko z diagnozą, że dzięki niemu Francuzi wygrali. Francuzi wcześniej grali równie dobrze albo i lepiej (bo liczne rotacje wprowadziły ciut chaosu w grę). Jak pisałam, wygraliby w każdym składzie, bo ci co zeszli grali także bardzo dobrze. Gdyby trener bał się porażki, nie robiłby tylu zmian po pierwszym secie tylko dalej cisnął pierwszą szóstką. Grali przecież dobrze Rouzier, Marechal, Ngapeth. Tillie po prostu zaczął robić to co zrobiłby każdy - zaczął rotować, bo bezsensem jest klepanie jedną szóstką słabych zespołów bez żadnego zagrożenia z ich strony. Z całym szacunkiem dla Czechów :p A dlaczego akurat teraz zaczął rotować? Prawdę mówiąc obstawiałam, że właśnie od tego meczu zacznie. W pierwszych meczach wypracowali sobie taką przewagę, że praktycznie są niezagrożeni, więc czas zacząć ogrywać wszystkich i dać odsapnąć podstawowym. Trenerowi zależało na wygraniu pierwszego seta, bo to ustawia mecz, no a potem zmiany.
    Nie wiem czy zwróciłaś uwagę, że w drugiej części I seta była podwójna zmiana, której jednak Tillie nie dokończył. Set szedł na równo, na przewagi i Tillie chyba nie chciał ryzykować, więc po dwóch rotacjach wrócił do Rouziera, choć ten wszedł jeszcze do drugiej linii. Sens podwójnej zmiany jest taki, że poprawia się ustawienie, czyli drugi atakujący wchodzi za sypacza do siatki, a zmiana kończy się po trzech rotacjach, gdy zmieniony atakujący znowu idzie za sypacza do siatki. Tutaj Tillie nie poczekał aż to nastąpi. Przy 24:24 wolał nie ryzykować i wrócił do Rouziera - Toniuttiego, a Rouzier faktycznie najpierw z drugiej linii skończył na piłkę setową, a potem skończył seta. Trochę się trenerowi nie dziwię. Sidibe nie grał dotąd zbyt dużo, więc ciężko było przewidzieć, czy w decydujących o secie piłkach ręka mu nie zadrży. Ale oczywiście w kolejnym setach pokazał się z bardzo dobrej strony, co jest plusem dla niego z uwagi na mało ogrania.

    OdpowiedzUsuń